Dzień dobry wieczór w nowym roku!
Końcówka grudnia skłania do refleksji. Uprzedzam pretensje zgłaszane przez osoby, które nie lubią owczego pędu i krzywią się na myśl, że nadejście nowego roku może być początkiem jakiejś przemiany. Moim zdaniem każdy moment jest dobry, żeby zatrzymać się na chwilę i przemyśleć sobie życie. A więc ten też.
Postanowiłam, że tym razem nie będę zwlekać do maja z podsumowaniem kosmetycznych odkryć minionego roku. W poprzednim takim przeglądzie ze względu na haniebne opóźnienie ograniczyłam się do
lakierowych fascynacji. Tym razem będzie nieco obszerniej, ale też bez przesady. Dzisiaj chcę się skupić na absolutnych perełkach. Takich produktów nie może być zbyt dużo, żeby przypadkiem nie zniknęły w tłumie.
7 KOSMETYKÓW, KTÓRE ODMIENIŁY MOJE ŻYCIE W 2015 ROKU
No, może to za mocno powiedziane, ale chwytliwy nagłówek musi być. Chodzi o to, że w poniższym zestawieniu znalazły się w przeważającej mierze kosmetyki, które w jakiś sposób odmieniły moje dotychczasowe przyzwyczajenia. Jednak w niektórych wypadkach uwzględniłam również produkty, które wielbiłam pasjami, czyli sięgałam po nie tak często, że aż zapominałam o pozostałych. A to do mnie niepodobne, zwłaszcza jeśli chodzi o kolorówkę. Taka mniejsza rewolucja.
7. Konturówki Bourjois
|
... a to jeszcze nie wszystkie |
Jak już odkryłam, że konturówka przyda mi się w życiu, zaczęłam poszukiwania jakiejś sensownej. Nie trwało przesadnie długo (o ile mnie pamięć nie myli, zaliczyłam pojedyncze sztuki Essence, Emily, Max Factora i Flormar), więc może nie powinnam się wypowiadać, skoro nie przetestowałam zbyt wielu produktów tego rodzaju. Ale się wypowiadam, bo uważam, że konturówki Bourjois są świetne. Trwałe, w odpowiadającej mi gamie kolorystycznej i można je nosić zamiast pomadki. Jestem więcej niż zadowolona.
6. Paleta Meet Matt(e) Nude The Balm
|
Bardzo dużo Mattów. |
W pierwszej połowie roku rozważałam zakup
Nude Tude lub
Nude Dude, ewentualnie obu naraz, ale tylko w akcie desperacji (mówiąc szczerze, dalej o tym myślę). Poszłam jednak po rozum do głowy i stwierdziłam, że bardziej potrzebuję palety, która cała jest matowa. Właściwie długo o takiej marzyłam. Uwielbiam cienie o niepołyskliwym wykończeniu, ale męczy mnie fakt, że idealnych matów to można ze świecą szukać. Albo robią plamy, albo w ogóle ich nie widać. Na szczęście z Mattami pracuje mi się bardzo dobrze. Sięgam po tę paletę niemal przy każdym makijażu, ale raczej nie solo (choć oczywiście można zrobić nią naprawdę piękny makijaż), tylko żeby rozetrzeć cienie innych marek, bo w niektórych zestawach brakuje mi kolorów do blendowania. Korzystam ze wszystkich odcieni, także prawdziwy sukces.
5. Matowa pomadka w kredce Cherry Lord&Berry
|
Lubię maty po raz kolejny. |
Największe zaskoczenie minionego roku i miłość od pierwszego użycia. Nie miałam pojęcia, że istnieje taka marka, dopóki nie dostałam pokazywanej tu pomadki w prezencie od
Jeża. Jak już wreszcie po nią sięgnęłam, to potem nosiłam dzień za dniem. Czasami nawet z samym tuszem albo wręcz bez. Ma piękny odcień, jest w sam raz trwała (choć znam trwalsze, o czym dalej) i sprawia, że mam ochotę sama się pocałować. Nie wiem, czy jest u nas dostępna stacjonarnie albo chociaż w rodzimym sklepie internetowym. Na pewno można dorwać ją na asos.com. Zdecydowanie pobudza apetyt - nie tylko na inne odcienie, ale też na pozostałe produkty tej włoskiej marki.
|
I jeszcze mały słoczyk. |
4. Cienie Zoeva
|
Oczywiście En Taupe i Cocoa Blend |
Właściwie to też zasługa
Jeża. Dzięki niej miałam okazję przetestować paletę
Cocoa Blend na własnym oku. A muszę przyznać, że cienie od Zoevy zupełnie mnie nie interesowały. I kiedy już przy pierwszym użyciu nie masz najmniejszego problemu z wyczuciem cienia (zwłaszcza matowego), z dobraniem kolorów i osypywaniem, to wiesz, że coś jest na rzeczy. Podczas kolejnych odwiedzin u Jeża sprawdziłam, czy to nie było tylko chwilowe zauroczenie. No i masz ci los, okazało się, że ta paleta nadal mnie ekscytuje. Chwilę później wyszła
En Taupe, no i uznałam, że muszę mieć obie. A potem jeszcze obdarować nimi kilka osób. Nie mogę doczekać się tegorocznych nowości, które już niedługo, właściwie zaraz.
Póki co przejdźmy do PRAWDZIWEJ REWOLUCJI.
3. Matowe cienie w kredce
|
Sephora - na pierwszym planie 33. Secret boudoir, a na drugim 34. Pretty little thing |
|
Z przodu buduar, a z tyłu ładna mała rzecz. |
Nawet nie chodzi tak bardzo o markę, tylko o samą formę produktu, chociaż gdybym miała polecać coś konkretnego, to na pewno Sephora i Kiko. W tym roku bardzo rzadko sięgałam po bazę, ponieważ cienie w kredce zupełnie mi ją zastąpiły. Są idealne do szybkiego makijażu i w moim wypadku sprawdzają się lepiej niż te w słoiczkach, zwłaszcza gdy mam dłuższe paznokcie. Uwielbiam.
|
Pęczek od Kiko (zignorujmy cielistą kredkę na górze). |
|
Na samej górze linia Moon Shadow odcień numer 2 (czekoladowy brąz ze złotymi drobinami).
Niżej linia Long Lasting Stick odcień numer 25 (matowy taupe)
oraz 28 (matowy cielak, po roztarciu wychodzą złote drobiny).
Na dole kredka, której nie lubię. |
2. Hybrydy
|
Semilac Dancer from Rio plus efekt syrenki. Od dwóch tygodni na moich paznokciach. Tylko że teraz mam już odrost. |
Zwolenniczek hybryd nie brakuje. Ja jakoś nieszczególnie miałam ochotę próbować, bo po pierwsze albo trzeba komuś za to zapłacić, albo kupić cały sprzęt, a po drugie - nie lubię monotonii na paznokciach. Pewnie gdzieś w środku obawiałam się również tego, że się zakocham i będę musiała pozbyć się całej swojej kolekcji zwykłych lakierów, która skromna nie jest, delikatnie mówiąc. Akurat tak się złożyło, że na konferencji Meet Beauty otrzymałam zestaw startowy od firmy NeoNail. Co miałam robić? Może to przeznaczenie? W takiej sytuacji nie miałam innego wyjścia jak dać im szansę. Oczywiście, że się zakochałam. Ale na razie nie zamierzam niczego wyrzucać. Hybrydy posiadają wiele zalet, wśród których moimi ulubionymi są trwałość i ochrona przed mechanicznym uszkodzeniem paznokci. Ale ściągnie bywa upierdliwe. No i chciałoby się częstszych zmian. Na pewno dokupię kilka kolorów, zwłaszcza takich ciemnych i intensywnych. To jest świetny pomysł, myślę, bo na takich lakierach najbardziej widać drobne odpryski, a tutaj ten problem zupełnie znika. Poza tym hybrydy mają coś jeszcze, co totalnie mnie rozwala. Efekt syrenki. Zwykły lakier ci tego nie da.
Wypróbowałam hybrydy Semilac i NeoNail. Bardziej skłaniam się ku tym pierwszym, bo mam mniej problemów przy ściąganiu (Semilaki są takie jakby gumowe, a NeoNail proszkowe).
1. Pomadki Bourjois Rouge Edition Velvet Matte
|
Aktualny stan posiadania. |
To jest to! Po prostu. Ten kosmetyk naprawdę odmienił moje życie, ponieważ dzięki niemu nauczyłam się nosić pomadki. Serio. Zawsze stawiałam na oczy, a wąskie usta traktowałam trochę po macoszemu, ewentualnie czymś delikatnym.
Rouge Edition Velvet są wyjątkowo trwałe, nie odbijają się na zębach i dzięki nim zebrałam całe mnóstwo komplementów (głęboko wierzę, że szczerych, bo sama też się sobie podobam, kiedy je noszę). Poleciłam je wielu osobom, jednej podarowałam w prezencie. Absolutnie najwspanialsze odkrycie ubiegłego roku.
(Rozpływałam się nad nimi również
tutaj).
SŁOMKO, A GDZIE JEST PIELĘGNACJA?
Tam, gdzie jej miejsce, czyli w łazience. Postanowiłam nie uwzględniać kosmetyków pielęgnacyjnych w swoim subiektywnym przecież rankingu, ponieważ one nigdy nie kręciły mnie tak bardzo jak kolorówka. Mam kilka kosmetyków, które polubiłam, ale żaden nie zasługuje na miano wielkiego odkrycia. Ogólnie mogę powiedzieć, że moja cera zrobiła się mniej kapryśna, jednak nie jest to zasługa pielęgnacji. Mimo to doceniłam kosmetyki do twarzy
Tołpy, zainteresowałam się
Orientaną, ale wszystko jest jeszcze w fazie testów (zapachy przecudowne!), i ocieplił się mój stosunek do
Yves Rocher. Wielkich rewolucji nie było, zresztą ile kosmetyków pielęgnacyjnych można tak naprawdę przetestować w ciągu roku. Ale tak naprawdę naprawdę.
|
Teraz stosuję i jest fajnie. |
Dajcie znać, czy jakieś kosmetyki wstrząsnęły Waszym światem w 2015 roku. A może nie było nic takiego? Może któryś z moich hitów jest również Waszych hitem? Albo raczej kitem... Jestem bardzo ciekawa Waszych komentarzy.
Całusy i wszystkiego najlepszego!
Słom