Tak naprawdę to wcale nie zaginęłam. Siedzę w lesie, prawie że w jeziorze, chociaż teraz to wolę przy kominku, i ładuję baterie przed kolejnym maratonem. Okej, dobra, dziś wróciłam do domu, żeby upiec ciasto, bo coś w końcu w tym lesie jeść muszę. (FYI, z poziomkami na razie krucho, a ciastka z lewiatana już mi się sprzykrzyły...).
W międzyczasie recenzja. O tego:
.jpg) |
Pink eye. Or something. |
Jak sam tytuł wskazuje, różowe cacuszko ze zdjęcia powyżej przywędrowało do mnie w HexxBoksie (regulamin akcji oraz formularz zgłoszeniowy znajdziecie
na blogu Hexx). W pierwszej chwili pomyślałam, łał, nie spodziewałam się takiego pięknego koloru. Ale potem: łał, tych drobin też nie. I wiecie co Wam powiem? Strach ma wielkie oczy, ale mimo wszystko... niedowidzi.
Powoli.
Róż przywędrował do mnie w czarnym kartoniku, szczelnie zafoliowany.
 |
Dziękuję Ci, Matkobosko Niemacantko! |
Marka, czyli
Beauties Factory (
oficjalna strona), była mi zupełnie obca, więc jeszcze przed rozpieczętowaniem kartonika powzięłam decyzję o niesprawdzaniu niczego na jej temat, ot, żeby się zanadto nie uprzedzić. Chociaż uprzedzenie i tak nastąpiło, gdy zobaczyłam napis MADE IN P.R.O.C. nadrukowany na jednym z boków. No trudno.
 |
Tak, tak, w Chinach. |
Róż ma 6 gramów, czyli jest sporawy. Dla porównania róż the Balm ma 8,5 grama, a pojedynczy Sleeka 8 gramów. Data ważności, widoczna powyżej, jest w porządku, ale pamiętajcie, że po otwarciu ten produkt jest ważny tylko 12 miesięcy.
 |
Okej, karton jak karton, pokaż lepiej co jest w środku. |
 |
Tak lepiej! |
|
Pudełeczko jest czarne, z tworzywa sztucznego. Zamyka się z klikiem, nie otwiera samoistnie. Wygląda dość solidnie, nie zdążyłam go połamać, ale też nie nosiłam go nigdy w torebce. Fakt, przejechało ze mną pół Polski, ale w bezpiecznej odległości od moich dwóch lewych rąk.
Poza tym jest piętrowe!
 |
A kuku! |
Na parterze mieszka lusterko oraz rozczapierzony, płaski pędzel z krótkim, nieporęcznym trzonkiem. Na upartego można go użyć (ze dwa razy to zrobiłam), ale polecam coś solidniejszego, może nieco mniej giętkiego. Dlaczego?
 |
Aj dont fink soł. |
Dlatego że róż należy do gatunku "mocno sprasowanych". Ale w tym dobrym sensie, na szczęście (chyba że używamy do aplikacji czegoś szajsowatego, vide pędzel powyżej). To znaczy, że ani nie nabiera się go przesadnie dużo, ani nie trzeba sięgać po druciak, żeby zeskrobać ociupinę pyłku na policzek. Myślę, że to istotna uwaga dla wszystkich początkujących. Moim zdaniem tego typu róż jest idealny przy pierwszych próbach. Naprawdę trudno sobie zrobić nim krzywdę. Nakłada się równomiernie, można stopniować intensywność koloru, pod tym względem bajka. Natomiast dla fanów matrioszki może być rozczarowujący.
Trwałość? Nie jest idealny, po kilku godzinach warstewka ulega wytarciu, chociaż policzek nie zostaje zupełnie nagi. Róż na pewno nie tworzy nieestetycznych plam czy prześwitów. Po prostu jest przyzwoicie, ale oczekiwałabym większego zaangażowania z jego strony. Ja z siebie dałam wszystko, bardzo się przywiązałam. Szczerze mówiąc, to jeden z moich dwóch ulubionych różów ostatnich kilku miesięcy. Sięgam po niego kilka razy w tygodniu.
 |
Drobiny? |
Co się zaś tyczy samego koloru... bardzo mi przypasował. Mam odcień nr 8, jasny róż, rzekłabym, że chłodny. Mikrodrobiny, które na początku bardzo mnie przeraziły, najbardziej opalizują w sztucznym świetle, ale moim zdaniem nie ma w tym nic ordynarnego. W świetle naturalnym błysk jest znikomy, aczkolwiek wolę uprzedzić, bo wiem, że niektórzy mogą nie zdzierżyć. Róż sam w sobie jest matowy.
No i na koniec mam dla Was coś, co sobie również zachowałam na deser: cenę! Aż do dziś nie wiedziałam, ile ten róż kosztuje, i muszę przyznać, że zaskoczenie spotkało mnie miłe, bo 13,90 zł. Możecie go kupić na stronie
www.cocolita.pl.
Żartowałam, to jeszcze nie koniec... Przecież wypadałoby pokazać cacko na twarzy. Dlatego poniżej scrollujecie na własną odpowiedzialność.
W nieco chłodniejszym oświetleniu.
Oraz w nieco cieplejszym.
I jak? Czujecie się zainteresowane?
A może znacie inne produkty Beauties Factory, choćby z opowieści?
Nawet jeżeli nie, to pożegnalne buziaki i tak się należą,
Słom :*
PS Składzik dla ciekawskich.
Bardzo dziękuję Hexx oraz sklepowi internetowemu Cocolita.pl
za umożliwienie mi przetestowania powyższego produktu w ramach akcji HexxBox.