...też jestem śmieszna, że od jednego labiryntu słów odpoczywam, uciekając w drugi. Brawa dla mnie, burza oklasków i na koniec grom z jasnego nieba. Słomka's dead...
Ale wstaje, bo robota sama się nie zrobi, nie?
Dlatego dziś więcej zdjęć, temat jak zwykle błahy, bo już nie mogę, głowa mi spuchła, jest jak ciężki balon wypełniony spalenizną przegrzanych zwojów i bździną nie najlepiej trawiącego mózgu. Tak, dziś jest dosadnie. Kolejny powód, by jednak skupić się na zdjęciach.
Będą między innymi te panie:
.jpg) |
Zlazły się baby i pitolą o dupie Maryni. Bo Marynia nie przyszła, wiadomo, jak to jest. |
Po kolei.
Minął już tydzień od czasu, gdy dotarła do mnie niemiecka wygrana od
Sroki, więc po fazie przyjemnego zaskoczenia (
przypominam) oraz oglądania każdego artefaktu z należytym pietyzmem postanowiłam na zapas zrobić zdjęcia, żeby później nie było durnego: o nie, ja jeszcze tego nie mogę napocząć, bo przecież nie cyknęłam fot uwieczniających całość i niepokalaność. Doprawdy, po tym właśnie poznasz blogerkę. Choć fakt - nie każdą.
Skoro mam już zdjęcia, to Wy też miejcie.
 |
Zgromadzenie? A pozwolenie macie? |
Będzie pierwsze randewu (i nie w mojej wyobraźni) z Baleą oraz Alverde, ale to jeszcze chwila, bo najpierw wykończę to, czego teraz używam. Na razie pozwoliłam sobie na wąchanie. Wanilia z kardamonem na pierwszy rzut nosa zapachniała mi dość intensywnie, ale teraz zmieniam zdanie, tamtego dnia miałam widocznie jakieś przeczulenie. Myślę, że będzie nam razem przyjemnie.
Balea. Według niej funky dżungla pachnie figą i granatem, dla mnie jest to zapach wakacyjnych kąpieli w publicznej łazience. Okej, to zabrzmiało źle, ale ja lubię takie zapachy.
Pomadka nawilżająca trąci wyrobem czekoladopodobnym.
Intensywnie używam natomiast kremu do rąk Essence. Po pierwszym posmarowaniu myślałam, że się nie polubimy, bo jednak pozostawia warstewkę, ale okazało się, że ta warstewka niespecjalnie mi przeszkadza, bo nie jest klejąca. Poza tym mam wrażenie, że od czasu, gdy zaczęłam zabawy z olejami, wzrosła moja tolerancja względem tłustości. Póki co z kremu jestem zadowolona, na drugim miejscu w składzie, tuż po wodzie, ma olej kokosowy, na trzecim -
masłoszparkę. Potem jest już wazelina i gliceryna, ale nic nie szkodzi, na zimę to nawet dobrze dla dłoni. Taka rękawiczka. Gdybym miała coś zmieniać, to w pierwszej kolejności zmieniłabym zapach (
Gingerbread Chai Latte). Chociaż... im więcej z nim przebywam, tym bardziej się przyzwyczajam. Już tak mam.
 |
Kurduple. |
Tutaj nie mam większych uwag. Rozświetlającego cusia z Essence jeszcze nie wypróbowałam. Tego korektora do paznokci użyłam ze dwa razy (poradził sobie), raz przy czerwonym lakierze, więc już ma zabarwiony czubek, a producent nie przewidział zapasowych - dziwne. Zapach jest... nawet ładny. Jakaś guma balonowa? Jeżeli wierzycie, że zmywające płyny mogą dobrze pachnieć, to ten właśnie pachnie.
EDIT: A teraz pośmiejcie się ze mną! Sroczka właśnie mnie naprostowała: to wcale nie jest zmywacz, tylko odżywka w pisaku. Najlepsze jest to, że obejrzałam napisy na opakowaniu i chyba sobie dopowiedziałam, że 3 w 1 oznacza również zmywanie... Trolololo. Nic dziwnego, że ma jedną końcówkę i pachnie (coś ostrego wyczuwałam w tym zapachu i to też utwierdziło mnie w przekonaniu, fak, siła sugestii)... tylko jak ja dałam radę zmyć zalane skórki? Może ten pisak nie wie, że stać go na więcej ;)
 |
Mała katastrofa w tle. |
Pomadkę miałam na ustach tylko raz - zdecydowanie za mało, żeby teraz wnikać. Jest z tych o laboratoryjnym zapachu. Kryje i daje raczej satynowe wykończenie.
Podejdźmy jeszcze bliżej.
Nie chciałam, żeby czuła się samotna, więc znalazłam jej towarzystwo.
 |
Free hugs. |
Czyli zadałam szyku w Azji.
Na swatchach w następującej kolejności:
- Ultra Color Rich
Chic (Avon)
- Be Obsessed Lipstick
020 Rosewood Myths (P2, limitka
Keep the Secret)
- Lasting Finish Lipstick
077 Asia (Rimmel)
 |
Tak jest, jadłam jabłko. |
Swat
chuje (i pozdrawiam):
 |
Od dołu: Chic, Rosewood Myths, Asia |
Jak widzicie,
Rosewood Myths bardzo blisko do Azji (Asi?).
Asia jest może nieco jaśniejsza, trochę więcej w niej różu,
Rosewood wygląda przy niej brązowo (przynajmniej na żywo). Natomiast
z szykiem to już inna historia. Taka wiśniowa ciut.
Hm, jesienne kolory.
Poniżej
chyba lepiej widać różnice.
(Ale kolory podrasowane, "soczystsze" niż w rzeczywistości. Bardziej przypominają to, co widzę w świetle sztucznym).
 |
Od lewej: Avon, P2, Rimmel |
 |
Od lewej: pomadka nr 1, pomadka nr 2, pomadka nr 3 :> |
Na usta jeszcze przyjdzie pora, teraz jest za wcześnie (zgrywam się).
Co jeszcze, moje Panie?
Ano jeszcze cień, który został skrzywdzony. Nie ubolewam, bo jakoś go sprasuję i jeszcze będzie do śmigania. No, może ociupinkę go żal. Ciekawe, czy miał jakieś fajne tłoczenie.
 |
P2, Metal Eyes Eye Shadow 020 Taupe Elephant |
 |
Razem raźniej. |
020 Taupe Elephant, czyli słonik w błotku jest ślicznym kameleonem-duochromem. Na opakowaniu napisano, że to kremowy cień do aplikacji na sucho i mokro. Tam kremowy zaraz. Moim zdaniem do wypiekańców mu bliżej. Solo jest raczej delikatny. Ożywa na bazie czy też z nieszczęsną wodą.
 |
Przybrudzony ciepły brąz mieniący się na zielono. Lubimy to! |
 |
Od lewej: solo, baza ArtDeco, woda. |
 |
Ej, to naprawdę zaczyna przypominać skórę słonia XD |
I tyle dobrego!
Do niektórych rzeczy na pewno jeszcze wrócę, a póki co serdecznie dziękuję Sroczce za zorganizowanie rozdania. Buziaki.
Aha, byłabym zapomniała. Uważne obserwatorki na pewno spostrzegły taki baner w pasku bocznym:
No właśnie, jestem testerką i dostałam już swoją działkę (Hexx, leci do Ciebie moc całusów!).
Jeśli jeszcze nie słyszałyście o akcji (możliwe to?), polecam zajrzeć
tutaj. Hexx uczyniła rzeczy cudowne i znów zamierza je czynić!
Oto, co będę brała w obroty (
brace yourself!):
Zainteresowane? W takim razie polecam się na przyszłość, bo póki co powinnam przystopować z blogiem. Niestety, dalej piję niesmaczne piwo.
 |
Am! |
...jak widać, nie umiem tak bez tekstu.