W poprzednim wpisie wspomniałam, że podjęłam się przetestowania kilku produktów z Born Pretty Store (przy okazji pozwoliłam sobie wyjaśnić, dlaczego nie przeszkadza mi bycie obciachową testerką, więc jeśli ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości, zapraszam do małej retrospektywy) i właśnie przyszła pora na spowiedź z błyszczyka, którego pieszczotliwie i zupełnie nieprzypadkowo zwać będę "żarówką".
Nawet nie chcę wiedzieć, jak idiotycznie wyglądałam, robiąc to zdjęcie. |
Kiedy zobaczyliśmy to na moich ustach po raz pierwszy, nieomal zeszliśmy na udar, tak nas poraziło. Dzień był pochmurny, ale w korytarzu od razu pojaśniało. Nie widziałam jeszcze tak dającego po oczach, neonowego mazidła do ust, więc od razu pomyślałam, że skoro to z Chin przyszło, to równie dobrze może być radioaktywne. Nie wiem, jaka chemia w tym siedzi, nie znam się na krzaczkach, ale wargi mi nie odpadły, więc może jest nadzieja.
From China with...? |
Żarówka marki HengFang kosztuje USD 3,69, czyli przy obecnym kursie dolca, trochę ponad 11 złotych (oto jak tanio się sprzedałam). Jedyne, co rozumiem z napisów na czarnym kartoniku, w który była zapakowana, to to, że ma 8,5 grama, numer 11 i ważna jest do 2017 roku. Ciekawe, kim będę za trzy lata? (Trochę bardziej pomarszczoną Słomką).
Jak w ogródku. |
Żarówka nie spełniła moich oczekiwań. Fakt, pod względem koloru i żarówiastości jest wyjątkowa, ale moim zdaniem do tak wyrazistych odcieni potrzeba naprawdę dobrej konsystencji i jak najlepszej trwałości. Tymczasem błyszczyk rozlewa się po ustach podczas aplikacji, rozprowadza bardzo nierównomiernie (to chyba nawet widać na pierwszym zdjęciu) i nierównomiernie również znika. Jakby tego było mało, nieestetycznie zbiera się w kącikach, a potem zasycha w kolorowy farfocel. Nie wyobrażam sobie nakładać tego mazidła na ślepo, z pewnością popłynęłoby w nieznanym kierunku. Czy chcemy tego wszystkiego przy intensywnych, neonowych kolorach? Nie sądzę.
Przysięgam, że nie podrasowałam tego zdjęcia. |
Neon wgryza się w usta, ale w takiej bardziej stonowanej wersji, w dodatku matowej. Myślę, że uzyskany efekt można by nazwać "neonową poświatą", tak, to jest dobre określenie. Tylko wiecie co z tego wynika? Jeśli w jednym miejscu zjemy trochę produktu, a w drugim pozostanie nadal grubsza warstwa - nieszczęście gotowe. Przyznam, że żarówna najbardziej do mnie przemawia, kiedy ją sobie uklepię paluchem, zdejmując cały ten neonowy blask i mokry połysk. Wówczas jestem w stanie opuścić dom i udać się między ludzi. Wargi nadal świecą, ale są przyzwoicie zgaszone, być może widać to na zdjęciu poniżej. W dodatku niczego sobie już nie zjem w mało apetyczny sposób.
Bliżej natury. |
Niestety, po raz kolejny potwierdza się wyświechtane porzekadło: nie wszystko złoto, co się świeci. Dlatego wiele bym dała, żeby znaleźć taką neonową matową pomadkę. Może ktoś coś wie na ten temat?
Kolor też niekoniecznie mój, ale przemilczmy tę kwestię. |
Jeśli pomimo mojego marudzenia czujecie ochotę, błyszczyk znajdziecie tutaj, w kilkunastu odcieniach, nawet żółtym. Można skorzystać z kodu rabatowego minus 10% na hasło WORLDH10 (baner w panelu bocznym).
Buziaki,
Słom
Tęskniłyście trochę?
Kolor super ale faktycznie na pierwszym zdjęciu widać jak nierównomiernie pokrywa usta, świetnie to ujęłaś.
OdpowiedzUsuńW dodatku niespecjalnie się starałam, żeby to ująć...
Usuńpłynące w nieznanych kierunkach błyszczyki to no-no.
OdpowiedzUsuńmaybelline color sensational ma neonowe pomadki w serii vivids. szkopuł polega na tym, że nie są matowe. a może nowe welwetki od Bourjois?są bardzo wyraziste :)
Dziękuję za przypomnienie, miałam się przyjrzeć tym welwetkom.
UsuńA Maybelline u nas dostępne? Muszę sprawdzić. Nie musi być matowe, grunt, żeby ładnie się rozprowadzało i ładnie zjadało.
coś mi świta, że kilka polskich youtuberek pokazywało te pomadki maybelline. jest zatem duża szansa, że są w Pl :)
UsuńDziś byłam w rossku, ale z małą szafą i tam niestety nie widziałam.
UsuńKolor zupełnie nie mój, zbyt intensywny :) Do tego skoro mówisz, że taki problematyczny, to tym bardziej nie czuję się skuszona :P
OdpowiedzUsuńTak jest, omijaj szerokim łukiem ;)
UsuńNa pocieszenie - przynajmniej nie zbankrutowałaś na nim ;) Ale fakt, szkoda, że błyszczyk się nie spisał, bo wiem że lubisz intensywne kolory na ustach. Może jak się spotkamy, to wspólnie na coś zapolujemy ;)
OdpowiedzUsuńWeź, Kat, ledwo kasa weszła, muszę się pilnować ;)
UsuńPrzypomina mi te lakiery do ust z Golden Rose;).
OdpowiedzUsuńMi też neonowe maty śnią się po nocach, ale takich prawdziwych neonów nie widuję.. Inglot ma kilka mocnych matów, ale to już nie neon..
Opakowanie podobne, fakt. Ale GR chyba nie są tak neonowe?
UsuńMoże kiedyś przyśnią się jakiemuś producentowi. ;) Podejrzewam, że to niezłe wyzwanie. I pewnie zbyt wąski krąg odbiorców...
Też jestem „obciachową” testerką, piątka! I to podwójnie, bo nie idzie mi korzystanie z tego, co do testów otrzymałam (sama to sobie wybrałam, tym gorzej). Dlatego zwlekam z podsumowaniem współpracy, ale siara ;)
OdpowiedzUsuńCo do błyszczyka – kolor piękny, miał chłopaczyna potencjał, ale co z tego, prawda? Poza tym, wydaje mi się, że takie kolory świetnie do Ciebie pasują :)
Aha, zapomniałam po co tu przyszłam. U mnie podobnie wygląda pomadka Rimmel by Kate 16 – próbowałaś? :)
O, to to, siostro! Muszę się szybko uporać z tymi produktami, bo przez to odkładam inne rzeczy. Tobie też życzę powodzenia!
UsuńDziękuję bardzo!
Sprawdzę jeszcze tę kaśkę. Nie przepadam za zapachem/smakiem pomadek Rimmela, więc do tej pory niespecjalnie przyglądałam się tej popularnej serii.
Sprawdziłam dzisiaj kaśkę, ale jest zdecydowanie bardziej stonowana od tej żarówy. A potem rozwarstwiła mi się na ręce i zupełnie mi się odechciało.
UsuńPrawdziwa żarówa! Ale w małej ilości wygląda ciekawie;)
OdpowiedzUsuńJa bym nawet mogła w dużej ilości, gdyby się ładnie rozprowadzała.
UsuńMiałam coś podobnego z Isadory, ale nie będę szperać co to za cudak, bo też nie ma czego polecać ;) Jakieś to takie, no sama nie wiem... Chyba neony zarezerwowałabym dla paznokci.
OdpowiedzUsuńJa mogłabym chodzić o neonowym pysku!
UsuńNo kolor ciekawy, nie powiem :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie lubię błyszczyków i namiętnie używam szminek :)
Też dobrze.
UsuńNie, kurde, wcale nie tęskniłyśmy! ;<
OdpowiedzUsuńKarygodnie mało Słąki ostatnio.
Sama - z żarówą na ustach - wyglądałabym, jak nieudana Barbiegirl (amebarbigerl cośtam plastik... fantastik), ale na kimś miło mi się widzi wszelkie neony.
Mnie Chiny też kojarzą się z chemią, ale odpadających ust to chyba nawet owi skośnoocy nie spowodują. W sumie to - chyba dobrze, nawet, jeśli chętnie zobaczyłabym, jak taki proces wygląda.
Słomka używa życia w realu :)
UsuńTaka "przypadłość" mogłaby się nazywać "zemstą Barbie"!
może sleek ma coś podobnego..
OdpowiedzUsuńnie będziesz pomarszczono słomko, bo przecie słomki się nie marszczo ej!
Ale te takie, co się zginają? Takie się marszczo. Będę zgarbiona i pomarszczona.
UsuńKolor tego mazidła jest świetny, no ale skoro chińskie to coś w tym musi być, że nie jest takie fajne. Też poszukuję neonowej pomadki..
OdpowiedzUsuń