środa, 26 listopada 2014

Ostatnie zdjęcie

Otóż jestem. Licho nie przygnało, tylko sama przyszłam - z własnej woli i jakiś czas temu. Nie napisałam od razu, bo pomyślałam, że skorzystam z naszej (Waszej i mojej) przedłużonej nieobecności, żeby trochę tu pozmieniać. No i wreszcie się udało, otwieram na nowo.

Od kilku dni zastanawiam się jednak, od czego zacząć. Sprytni zawsze mówią, że najlepiej od początku, ale Czekam i pachnę już miało swój początek ponad trzy lata temu i chyba nie będziemy udawać, że tamtego nie było. Wpadłam więc na przewrotny pomysł, żeby zacząć od końca, ostatnim zdjęciem z aparatu. Ostatnim, ale tak naprawdę najnowszym, przynajmniej na tę chwilę. Na szczęście okazało się, że jest to dość przyzwoite zdjęcie.

Nie tylko ostatnie zdjęcie, ale też ostatnie zdobienie.

To mój trzeci gradient w życiu. Pewnie nawet nie widać, że to gradient, ale uwierzcie mi, że w rzeczywistości tej naszej niewirtualnej on też jest bardzo realny. Zawsze myślałam, że gradient to musi być niewyobrażalnie długa historia, ale już przy pierwszej próbie zrozumiałam, że żyłam w błędzie. Malowanie poszło szybko, gorzej z czyszczeniem skórek, to jest dopiero upierdliwe. Na zdjęciu końcówki wcale nie starte, tylko jak zwykle sesz wszystko zdupił. Ja zdupiłam od drugiej strony, gdy czyściłam skórki, także tego... jesteśmy siebie warci.


Gradient gradientem, koniec początkiem, a czy wiecie, co jest w tym wszystkim najfajniejsze? Wy! Chciałam Wam szczerze podziękować, że nadal jesteście. Być może wynika to z gorącej wiary w mój rychły powrót (dziękuję podwójnie), a być może ze zwykłego przeoczenia (przecież nie każdy odświeża swoją listę czytelniczą z wystarczającą częstotliwością, by wyczaić, że się opitalam), jednakowoż miło, że nie muszę pisać do siebie. Dzięki, Dziewczyny, może jeszcze coś ze mnie wyrośnie.


Cmok,
Słomka


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...