środa, 3 grudnia 2014

Więcej tego gradientu!

Zanim zrobiłam tamto "ostatnie zdjęcie", to padło jeszcze kilka innych (tak ze trzydzieści). Nic szczególnego, ale wydaje mi się, że tym razem prędzej uwierzycie w dwa kolory. Niestety to był jeden z tych smętnych dni, które jeszcze do niedawna przychodziły jeden za drugim.

Toskafke?

Oba lakiery od Colour Alike, oba z kolekcji holograficznych. Jaśniejszy to 530 jak mus to mus (kolekcja Hej żel holo) i ciemniejszy 503 o w bombkę! (zeszłoroczna kolekcja świąteczna Hola hola). Pyłek na zdjęciach widać tak dobrze, jak mój gradient... 

Przytul.

Tak jak mówiłam poprzednio, sprawcą "ściągniętych" końcówek jest sesz, moje codzienne zajęcia nie mają z tym nic wspólnego. Zdobienie jest jeszcze bardzo świeże, nie zdążyłam go poniszczyć.

Okej, pyłek widać, ale się nie błyszczy.
Pewnie by się błyszczał, gdybym była fotografem.

Gradient można ugryźć na różne sposoby, ale najsensowniejszy wydał mi się ten opisany przez Sammy z The Nailasaurus (chyba jeszcze Wam tego nie mówiłam, ale uwielbiam jej zdobienia). Polecam tę metodę wszystkim, którzy chcą spróbować po raz pierwszy albo robili inaczej i czują, że coś poszło nie tak. Najgorsze w tym wszystkim jest czyszczenie skórek, reszta to bułka z masłem, obiecuję.

Zachęcone?

 
Buziaki,
Słom

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...