poniedziałek, 29 lutego 2016

Chcesz schudnąć? Zamiast deseru zrób sobie paznokcie.

Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że tak będzie. Że jak już z nimi zacznę, to nie będę chciała przestać. Wcześniej omijałam hybrydy oraz wpisy na ich temat szerokim łukiem. Nie miałam ochoty inwestować w żaden zestaw startowy, tradycyjne lakiery w zupełności mi wystarczyły. Było dobrze. Aż tu nagle Meet Beauty. Z dużą dozą niepewności zapisałam się na spotkanie z marką NeoNail i zupełnie nieoczekiwanie otrzymałam wszystko, co niezbędne do wykonania full wypas manikiuru hybrydowego, a nawet znacznie więcej, bo oprócz lampy LED czy kompletu lakierów znalazłam w paczce na przykład efekt syrenki. No i się zaczęło.

Teraz na paznokciach.

Nagle zachciało mi się eksperymentów. Skoro mogę zrobić zdobienie, które nie odpryśnie po trzech dniach (uwierzcie mi, bardzo lubię malować paznokcie i chciałabym co trzy dni robić sobie nowe wzorki, ale nie zawsze mam na to czas), to cała zabawa nabiera więcej sensu. Zamówiłam folię transferową, drobno zmielone pyłki w różnych kolorach i wyciągnęłam stare diamenciki, które czekały w szufladzie na lepsze czasy. Impreza na całego. 

Jestę manikiurzystę.

Na moich paznokciach widzicie zatem:
  • ciemnogranatową hybrydę 089 Black Plum marki Semilac (plus baza i top);
  • pomarańczową czerwień NeoNail o nazwie Coral Red (plus baza i top);
  • folię transferową w odcieniu Red 03 (edycja limitowana) zakupioną w internetowym sklepie Indigo;
  • efekt syrenki Indigo;
  • diamenty romby 3D caro ze sklepu alphanailstylist.pl

No zobacz, ile dobrego.

Czyli na bogato. Od razu zaznaczam, że nie jest to żaden manifest przeciwko minimalizmowi, po prostu chciałam spróbować różnych rzeczy. Czy możemy uznać, że zrobiłam sobie wzornik z dłoni? Możemy! Syrenką bawiłam się już co prawda wcześniej, ale tym razem sięgnęłam jeszcze po cieniutkie tasiemki, żeby dodać te kosmiczne promienie na serdecznym palcu lewej dłoni i kciuku prawej. Natomiast z folią transferową to był mój najprawdziwszy pierwszy raz. Obawiałam się, że nie będzie się chciała przykleić do warstwy dyspersyjnej i będę musiała sięgać po specjalny klej (klej magiczny też daje radę, potwierdzam!), ale obyło się bez większych problemów. Diamenciki to już w ogóle jakaś fanaberia, spuśćmy zasłonę milczenia.

Obie dłonie wyglądają tak:

Mam wrażenie, że jak zetknę środkowe palce, to otworzę portal do innego świata.

Czuję, że muszę coś jeszcze wyjaśnić, żeby nie było niedomówień. Tak jak pisałam w poprzedniej notce, nadal uwielbiam zwykłe lakiery i nadal maluję nimi paznokcie, choć oczywiście nieco rzadziej. Jakiś czas temu zrobiłam nawet mały eksperyment: na hybrydową bazę nałożyłam hybrydowy top, a później pomalowałam to wszystko zwykłą emalią i zabezpieczyłam seszem. Przez tydzień miałam spokój i ładny manikiur. Później pozbyłam się tego zwyczajnego lakieru za pomocą zmywacza bez acetonu. Co prawda hybrydowa baza trochę się pomarszczyła przy brzegach, być może muszę poszukać innego produktu do zmywania, ale na razie przymknęłam na to oko, sięgnęłam po inny kolor, zabezpieczyłam go seszem i przechodziłam z nim następny tydzień. Zastanawiam się jeszcze nad zmieszaniem zwykłego lakieru z hybrydowym topem lub bazą, ale czytałam, że takie rozwiązanie nie zawsze się sprawdza, a i kolor traci nasycenie. Jeśli próbowałyście już jakichś eksperymentów w tym stylu, dajcie znać, co z nich wyszło.

Folia transferowa wygląda tutaj jak lepsza siostra pękającego lakieru. Love it!

Podsumowując, hybrydy to bardzo fajna rzecz. Owszem, nie znoszę ich ściągać (usuwanie brokatów pod folią aluminiową to przy tym pikuś), ale te wszystkie zalety, czyli przede wszystkim trwałość, szybkie utwardzenie (tylko niech mi nikt nie wyjeżdża z zachwalaniem Seche Vite w tym momencie) i zabezpieczenie płytki paznokcia przed mechanicznymi uszkodzeniami, działają kojąco na moje nerwy. A deserów i tak teraz nie jadam.


Całusy,
Słom

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...