środa, 25 maja 2016

Las, czarownica i stary kameleon

Spotkałam się niedawno z dwiema cudownymi dziewuszkami: Simply i Kataliną. No i stało się: zostałam grzecznie upomniana i poproszona o opublikowanie jakiegoś wpisu, najlepiej z makijażem. Choć czasu mam teraz jak na lekarstwo (albo jeszcze mniej), to jednak postanowiłam spełnić ich prośbę.

Proszę bardzo!

I jeszcze raz.

Przejrzałam swoje archiwum w poszukiwaniu pastelowych, wiosennych zdjęć, ale w oczy rzuciło mi się coś zupełnie innego. Las. No właśnie, najchętniej pojechałabym teraz do lasu i popatrzyła na zielone.

Nie wow.

Tymczasem siedzę w pokoju i patrzę w monitor. A na monitorze moje oko, pomalowane między innymi kameleonem. Mogłabym udawać, że pamiętam, czego tu jeszcze użyłam, ale nie pamiętam i nie zamierzam ściemniać. Na pewno nie było tego dużo, ten jeden cień i tak dałby sobie radę bez pozostałych.

Wyszłam z twarzą.

Kameleony nie są nowym wynalazkiem. Mój drugi wpis na blogu (z października 2011 roku!) traktował właśnie o słynnym numerze 85 z Inglota, który miał być odpowiednikiem pigmentu Blue Brown z MAC-a, ewentualnie prasowanego cienia Club. Od tamtego czasu przybyło im sporo braciszków z innych firm. Najwięcej właśnie takich brązowo-zielonych, choć niektóre mają również domieszkę fioletu. Na zdjęciach widzicie propozycję MUA, czyli cień z numerem 12.

Niepozorny.

Niestety w swoich zbiorach nie udało mi się odnaleźć żadnego porządnego swatcha, ale od czego jest internet. Zresztą wszystko wskazuje na to, że cień i tak nie jest już dostępny, chyba że go prostu nie widzę. Trochę szkoda, choć z drugiej strony... na pewno znajdziemy coś podobnego u konkurencji.

I jeszcze zbliżenie.

Make Up Academy to dość tania (przykładowo, taki cień kosztuje funciaka), drogeryjna marka dostępna przede wszystkim w Wielkiej Brytanii. Nie pałam do niej jakąś wielką miłością, ale też nie mam zastrzeżeń do tych kilku pojedynczych cieni, które mieszkają w mojej szufladzie. Nie wiem, może Wy macie jakieś ciekawostki na temat produktów opatrzonych logo MUA?

Na koniec propozycja dla osób, które wolą subtelniejsze makijaże. Prosta sprawa: robimy kreskę jakąś fajną, ciemną kredką (czarną, brązową czy nawet fioletową - decyzja należy do Was), a potem rozcieramy ją kameleonem. 

I już!

Makijaż pod kolor sweterka gotowy.


Którą Słomkę wolicie?
Bo ja uśmiechniętą. 


Całusy i do kolejnego,
Słom


PS Tutaj znajdziecie moje krótkie porównanie Inglota nr 85 i Catrice C'mon Chameleon.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...