piątek, 19 czerwca 2015

Halo, to ja

Już dość długo nie pokazywałam twarzy, więc chyba czas najwyższy zrobić małą aktualizację.

Tadam!

Przygotowując to zdjęcie do - że tak to ujmę - publikacji, przypomniałam sobie, że obok lewego oka mam bliznę, jeszcze z czasów dzieciństwa, o której kompletnie zapomniałam. Jak to jest, że niektóre drobiazgi potrafią wpędzić nas w olbrzymie kompleksy, a inne po prostu wylatują nam z głowy? Nie wiem, ile miałam wtedy lat, ale pamiętam, że bawiłam się na dworze, gdy koleżanka albo może sąsiadka (niewykluczone nawet, że dwa w jednym) podarowała mi kasztanka, wiecie, tę popularną czekoladkę, która zresztą uchowała się w naszych sklepach do dzisiaj. Tamtą sztukę chciałam zachować na później, więc podekscytowana pobiegłam do domu i kiedy energicznie wskakiwałam po schodach - powiedzmy, że energicznie, zawsze byłam trochę pulpetem - tuż przed przedostatnim półpiętrem, a miałam ich kilka do pokonania, wyłożyłam się jak długa, uderzając skronią o betonowy stopień. Musiało boleć, ale wyparłam. Zresztą nigdy nie pamiętam, jak coś bolało, wiem tylko, że było mi mniej lub bardziej niekomfortowo. Po tamtym upadku na pewno strasznie ryczałam, bo sąsiadka z dołu wyskoczyła na klatkę. Może miałam się nauczyć, że przyjemnych rzeczy nie trzeba odkładać na później, na ten właściwy, jedyny, niepowtarzalny moment. Nie nauczyłam się do dziś.

Detal pierwszy.

Chyba nie o tym miałam pisać, wróćmy do twarzy. Ostatnio przeszłam fazę podkreślania ust. A tak właściwie nadal ją przechodzę. Jeśli obserwujecie mnie nieco dłużej, to wiecie, że do tej pory wygrywały oczy, przeważnie dość mocne i kolorowe. Plus kreski w różnych barwach, ale rzadko czarne. Aż wreszcie stało się, porzuciłam to wszystko dla jaskrawych pomadek. Być może dlatego, że wreszcie trafiłam na matowy ideał, który nie odbija mi się na zębach, nie znika podczas jedzenia i niczego nie wysusza. Wcześniej zachwycałam się już lipstainami z Sephory, ale dzisiaj uwielbiam matowe pomadki Bourjois (Rouge Edition Velvet). Mają tę przewagę nad swoimi konkurentkami, że nie dają uczucia ściągnięcia i występują w ciekawszych odcieniach - wyrazistych i cielistych, przy czym muszę przyznać, że te pierwsze sprawdzają się u mnie nieco lepiej.

Zdaje się, że tutaj na ustach mam numer 6.

Do tej pory jestem nimi podekscytowana, nie ma tygodnia, żebym się nimi nie smarowała, i nie żałuję żadnej wydanej złotówki, zwłaszcza że prawie wszystkie dorwałam podczas ostatniej wielkiej promocji w Rossmannie.

<3

Myślę, że słocze pokażę już w innym wpisie, bo muszę je najpierw zrobić, he he. O czarnym lajnerze też nie omieszkam wspomnieć, bo to ciekawa historia jest, z kilkoma zwrotami akcji i przewrotnym happy endem. Dzisiaj chciałam Wam tylko powiedzieć pewien truizm, że różnie to w życiu bywa. Czasem ma się małą, acz widoczną bliznę, o której się nie pamięta, a czasem małe usta, o których myśli się zbyt często.


Miłego dnia,
Słom

wtorek, 2 czerwca 2015

Na Dzień Dziecka

Bardzo chciałam opublikować ten spontaniczny wpis jeszcze wczoraj, ale przytłoczyło mnie kilka dorosłych spraw. Nic to, będzie po mojemu, czyli Dzień Dziecka 2 czerwca.

Muzo natchniuzo.

Czasami patrzę sobie na różne rzeczy i myślę, o rany, ale fajnie byłoby mieć lakier w takim kolorze. Najzabawniejsze jest to, że pewnie już go mam.

W tym wypadku do poszukiwań odpowiedników natchnął mnie słodki lizak z Ciuciu. Wybrałam pięć kolorów ze swojego skromnego zbioru, oczywiście takich, które wydały mi się najbardziej zbliżone do lizakowych barw. Na zieleń niestety zabrakło mi palca.

Wybrańcy.


Różowy, neonowy i matowy China Glaze Neon&On&On.
Czerwony, żelkowy Flormar, seria Wet Look, numer 07.
Żółta biel od L'Oréal numer 850.
Colour Alike w odcieniu 487 daleko do Sopotu?
Oraz Barry M nr 17 Blue Grape.

Obowiązkowo z niebieskim kciukiem. Drugi jest różowy.
 
Nie oszukujmy się, water marble wyglądałoby jeszcze bardziej imponująco, ale najpierw musiałabym je umieć. Próbowałam już kilka razy i niezmiennie rezultat był ubogi. Dlatego wolałam oszczędzić sobie nerwów.

:)

Bawcie się dziś dobrze,
Słomka


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...