poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Żarówka

W poprzednim wpisie wspomniałam, że podjęłam się przetestowania kilku produktów z Born Pretty Store (przy okazji pozwoliłam sobie wyjaśnić, dlaczego nie przeszkadza mi bycie obciachową testerką, więc jeśli ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości, zapraszam do małej retrospektywy) i właśnie przyszła pora na spowiedź z błyszczyka, którego pieszczotliwie i zupełnie nieprzypadkowo zwać będę "żarówką".

Nawet nie chcę wiedzieć, jak idiotycznie wyglądałam, robiąc to zdjęcie.

Kiedy zobaczyliśmy to na moich ustach po raz pierwszy, nieomal zeszliśmy na udar, tak nas poraziło. Dzień był pochmurny, ale w korytarzu od razu pojaśniało. Nie widziałam jeszcze tak dającego po oczach, neonowego mazidła do ust, więc od razu pomyślałam, że skoro to z Chin przyszło, to równie dobrze może być radioaktywne. Nie wiem, jaka chemia w tym siedzi, nie znam się na krzaczkach, ale wargi mi nie odpadły, więc może jest nadzieja.

From China with...?

Żarówka marki HengFang kosztuje USD 3,69, czyli przy obecnym kursie dolca, trochę ponad 11 złotych (oto jak tanio się sprzedałam). Jedyne, co rozumiem z napisów na czarnym kartoniku, w który była zapakowana, to to, że ma 8,5 grama, numer 11 i ważna jest do 2017 roku. Ciekawe, kim będę za trzy lata? (Trochę bardziej pomarszczoną Słomką).

Jak w ogródku.

Żarówka nie spełniła moich oczekiwań. Fakt, pod względem koloru i żarówiastości jest wyjątkowa, ale moim zdaniem do tak wyrazistych odcieni potrzeba naprawdę dobrej konsystencji i jak najlepszej trwałości. Tymczasem błyszczyk rozlewa się po ustach podczas aplikacji, rozprowadza bardzo nierównomiernie (to chyba nawet widać na pierwszym zdjęciu) i nierównomiernie również znika. Jakby tego było mało, nieestetycznie zbiera się w kącikach, a potem zasycha w kolorowy farfocel. Nie wyobrażam sobie nakładać tego mazidła na ślepo, z pewnością popłynęłoby w nieznanym kierunku. Czy chcemy tego wszystkiego przy intensywnych, neonowych kolorach? Nie sądzę.

Przysięgam, że nie podrasowałam tego zdjęcia.

Neon wgryza się w usta, ale w takiej bardziej stonowanej wersji, w dodatku matowej. Myślę, że uzyskany efekt można by nazwać "neonową poświatą", tak, to jest dobre określenie. Tylko wiecie co z tego wynika? Jeśli w jednym miejscu zjemy trochę produktu, a w drugim pozostanie nadal grubsza warstwa - nieszczęście gotowe. Przyznam, że żarówna najbardziej do mnie przemawia, kiedy ją sobie uklepię paluchem, zdejmując cały ten neonowy blask i mokry połysk. Wówczas jestem w stanie opuścić dom i udać się między ludzi. Wargi nadal świecą, ale są przyzwoicie zgaszone, być może widać to na zdjęciu poniżej. W dodatku niczego sobie już nie zjem w mało apetyczny sposób.

Bliżej natury.

Niestety, po raz kolejny potwierdza się wyświechtane porzekadło: nie wszystko złoto, co się świeci. Dlatego wiele bym dała, żeby znaleźć taką neonową matową pomadkę. Może ktoś coś wie na ten temat?

Kolor też niekoniecznie mój, ale przemilczmy tę kwestię.

Jeśli pomimo mojego marudzenia czujecie ochotę, błyszczyk znajdziecie tutaj, w kilkunastu odcieniach, nawet żółtym. Można skorzystać z kodu rabatowego minus 10% na hasło WORLDH10 (baner w panelu bocznym).


Buziaki,
Słom



Tęskniłyście trochę?

26 komentarzy:

  1. Kolor super ale faktycznie na pierwszym zdjęciu widać jak nierównomiernie pokrywa usta, świetnie to ujęłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dodatku niespecjalnie się starałam, żeby to ująć...

      Usuń
  2. płynące w nieznanych kierunkach błyszczyki to no-no.

    maybelline color sensational ma neonowe pomadki w serii vivids. szkopuł polega na tym, że nie są matowe. a może nowe welwetki od Bourjois?są bardzo wyraziste :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przypomnienie, miałam się przyjrzeć tym welwetkom.

      A Maybelline u nas dostępne? Muszę sprawdzić. Nie musi być matowe, grunt, żeby ładnie się rozprowadzało i ładnie zjadało.

      Usuń
    2. coś mi świta, że kilka polskich youtuberek pokazywało te pomadki maybelline. jest zatem duża szansa, że są w Pl :)

      Usuń
    3. Dziś byłam w rossku, ale z małą szafą i tam niestety nie widziałam.

      Usuń
  3. Kolor zupełnie nie mój, zbyt intensywny :) Do tego skoro mówisz, że taki problematyczny, to tym bardziej nie czuję się skuszona :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pocieszenie - przynajmniej nie zbankrutowałaś na nim ;) Ale fakt, szkoda, że błyszczyk się nie spisał, bo wiem że lubisz intensywne kolory na ustach. Może jak się spotkamy, to wspólnie na coś zapolujemy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź, Kat, ledwo kasa weszła, muszę się pilnować ;)

      Usuń
  5. Przypomina mi te lakiery do ust z Golden Rose;).
    Mi też neonowe maty śnią się po nocach, ale takich prawdziwych neonów nie widuję.. Inglot ma kilka mocnych matów, ale to już nie neon..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opakowanie podobne, fakt. Ale GR chyba nie są tak neonowe?

      Może kiedyś przyśnią się jakiemuś producentowi. ;) Podejrzewam, że to niezłe wyzwanie. I pewnie zbyt wąski krąg odbiorców...

      Usuń
  6. Też jestem „obciachową” testerką, piątka! I to podwójnie, bo nie idzie mi korzystanie z tego, co do testów otrzymałam (sama to sobie wybrałam, tym gorzej). Dlatego zwlekam z podsumowaniem współpracy, ale siara ;)

    Co do błyszczyka – kolor piękny, miał chłopaczyna potencjał, ale co z tego, prawda? Poza tym, wydaje mi się, że takie kolory świetnie do Ciebie pasują :)

    Aha, zapomniałam po co tu przyszłam. U mnie podobnie wygląda pomadka Rimmel by Kate 16 – próbowałaś? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to to, siostro! Muszę się szybko uporać z tymi produktami, bo przez to odkładam inne rzeczy. Tobie też życzę powodzenia!

      Dziękuję bardzo!

      Sprawdzę jeszcze tę kaśkę. Nie przepadam za zapachem/smakiem pomadek Rimmela, więc do tej pory niespecjalnie przyglądałam się tej popularnej serii.

      Usuń
    2. Sprawdziłam dzisiaj kaśkę, ale jest zdecydowanie bardziej stonowana od tej żarówy. A potem rozwarstwiła mi się na ręce i zupełnie mi się odechciało.

      Usuń
  7. Prawdziwa żarówa! Ale w małej ilości wygląda ciekawie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym nawet mogła w dużej ilości, gdyby się ładnie rozprowadzała.

      Usuń
  8. Miałam coś podobnego z Isadory, ale nie będę szperać co to za cudak, bo też nie ma czego polecać ;) Jakieś to takie, no sama nie wiem... Chyba neony zarezerwowałabym dla paznokci.

    OdpowiedzUsuń
  9. No kolor ciekawy, nie powiem :)
    Niestety nie lubię błyszczyków i namiętnie używam szminek :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie, kurde, wcale nie tęskniłyśmy! ;<
    Karygodnie mało Słąki ostatnio.

    Sama - z żarówą na ustach - wyglądałabym, jak nieudana Barbiegirl (amebarbigerl cośtam plastik... fantastik), ale na kimś miło mi się widzi wszelkie neony.
    Mnie Chiny też kojarzą się z chemią, ale odpadających ust to chyba nawet owi skośnoocy nie spowodują. W sumie to - chyba dobrze, nawet, jeśli chętnie zobaczyłabym, jak taki proces wygląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słomka używa życia w realu :)

      Taka "przypadłość" mogłaby się nazywać "zemstą Barbie"!

      Usuń
  11. może sleek ma coś podobnego..
    nie będziesz pomarszczono słomko, bo przecie słomki się nie marszczo ej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale te takie, co się zginają? Takie się marszczo. Będę zgarbiona i pomarszczona.

      Usuń
  12. Kolor tego mazidła jest świetny, no ale skoro chińskie to coś w tym musi być, że nie jest takie fajne. Też poszukuję neonowej pomadki..

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...