Powoli przypominam sobie, jak się nazywam. I że po festiwalu jest życie oraz różne zobowiązania. Dlatego dzisiaj kilka słów o piance, którą otrzymałam do przetestowania na początku sierpnia.
Ściślej rzecz biorąc, chodzi o piankę do mycia twarzy firmy Himalaya Herbals. Z miodlą indyjską (neem) i kurkumą. O ile wiem, co to kurkuma, o tyle miodla indyjska brzmi jak skrzyżowanie miodu z jodłą. Wystarczy jednak uruchomić odpowiednie źródła (google.com), aby dowiedzieć się, że miodla to roślina, która ma właściwości antybakteryjne, przeciwgrzybiczne i antywirusowe, a nie miód na igłach. Pokrywa się to z informacją od producenta.
Do cery normalnej i tłustej. |
Ściślej rzecz biorąc, chodzi o piankę do mycia twarzy firmy Himalaya Herbals. Z miodlą indyjską (neem) i kurkumą. O ile wiem, co to kurkuma, o tyle miodla indyjska brzmi jak skrzyżowanie miodu z jodłą. Wystarczy jednak uruchomić odpowiednie źródła (google.com), aby dowiedzieć się, że miodla to roślina, która ma właściwości antybakteryjne, przeciwgrzybiczne i antywirusowe, a nie miód na igłach. Pokrywa się to z informacją od producenta.
Zerwałam Polską Etykietkę Razem z Folią. Piszę od Wielkich Liter, bo Mogę. |
Jeśli chodzi o formę kosmetyku, to do tej pory miałam jedynie do czynienia z pianką do golenia i pianką w wannie, ewentualnie z piankami marshamallow, tutaj akurat w celach czysto spożywczych. Pianka do mycia twarzy brzmi na pewno lekko i delikatnie, czyli zachęcająco, bo przecież chcemy, żeby nasza cera pozostawała po takim myciu oczyszczona, ale nie podrażniona. Producent czyta nam w myślach i zapewnia: nie wysusza i nie powoduje nieprzyjemnego wrażenia ściągnięcia. Kupujemy?
Pianka. |
Jeżeli tak, to pozbywamy się około 17 złotych, ale w zamian otrzymujemy 150 mililitrów zielonej cieczy, która po naciśnięciu (sprawnie działającej) pompki zamienia się w białą piankę o przyjemnym zapachu, rzekłabym świeżym. Pompka jest oczywiście bardzo higienicznym i wygodnym rozwiązaniem, za co duży plus się należy, tak samo zresztą jak za opakowanie wszystkiego w folię zabezpieczającą, która uniemożliwia wścibskim klientom zaspokojenie ciekawości.
Pompka, która mnie nie zawiodła. |
Folia, która kurczowo trzymała się butelki. |
Po ten produkt sięgałam przeważnie dwa razy dziennie, przeważnie po dwa naciśnięcia spustu rano i wieczorem, bo ilość piany po jednym naciśnięciu wydawała mi się zbyt skąpa. Kosmetyk uważam za wydajny: minął już ponad miesiąc stosowania, a ja nie zdążyłam zużyć dwóch trzecich. Na podstawie tego, co zużyłam, wyrobiłam sobie opinię. Niestety, nieco sprzeczną z zapewnieniami producenta. Owszem, pianka oczyszcza skórę, ale jeżeli nie przetrę twarzy tonikiem i nie wklepię kremu - ściągnięcie skóry murowane. Nie zauważyłam również, aby moja cera miała się lepiej przy regularnym stosowaniu pianki z miodlą. Nie ma się jednak gorzej - a to chyba także warto podkreślić.
Podwójna porcja jest ok. |
Piana, która powstaje z zielonego płynu, składa się gęstej sieci maleńkich pęcherzyków i po wyciśnięciu powoli rozpuszcza się na dłoni. Gdy odwiedzałam Jeża, podebrałam jej trochę decubalowej pianki i zauważyłam, że tamta przy myciu potrafi nawet zamienić się w żel, zwłaszcza gdy twarz jest zwilżona zbyt oszczędnie. Himalaya tego nie robi. O różnicach nie będę się jednak rozpisywać, bo te kilka użyć to zdecydowanie za mało. Chociaż sama jestem bardzo ciekawa, jakie one są.
Przez pierwsze trzy tygodnie używałam równolegle pianki Himalaya i mydła Aleppo, to znaczy jedną połowę twarzy myłam mydłem, a drugą pianką, tak z ciekawości. Nie zauważyłam, by moja skóra reagowała różnie na te produkty. Poza tym nie używałam i nie polecam stosowania pianki do demakijażu, bo sobie z tym nie poradzi. Nie takie jest jej przeznaczenie. Ja najczęściej wykonywałam demakijaż przed myciem, potem oczyszczałam twarz pianką i po przetarciu twarzy tonikiem sprawdzałam, czy płatek jest czysty. Zazwyczaj był. Jeżeli nie - myłam jeszcze raz i wtedy wszystko było już w porządku.
Skład. Wyciąg z miodli wysoko na liście, zaraz po myjącym i spieniającym ALS. Brak parabenów, ale jest BHT, którego wiele z Was się wystrzega. |
Podsumowując, nie jestem oczarowana, ale rozczarowana też nie. Pianka na pewno myje, odświeża i napina, a przy tym jest bardzo wygodna w użyciu i wydajna. Niestety trochę ściąga moją skórę, więc po każdym umyciu sięgam po tonik i krem nawilżający. I chyba to najbardziej zniechęca mnie do zakupu kolejnego opakowania.
A Wy czym myjecie swoją twarz?
No cóż, pianka wygląda elegancko, nie jest droga i rzekomo naturalna. Mimo to, jakoś nie zachęca mnie właśnie przez to uczucie ściągnięcia :(
OdpowiedzUsuńKto wie, może Twoja skóra zareagowałaby inaczej? Moja niestety nie daje rady, no i muszę uważać.
UsuńJa też używam pianki, ale z Caudalie i jestem nią totalnie zachwycona, bo lepszego delikatnego myjaka do twarzy nigdy nie miałam :)
OdpowiedzUsuńTę piankę zachwalała mi przyjaciółka i zastanawiałam się nad nią, ale padło na Caudalie i teraz już chyba nie chcę zmieniać ;)
Pianka Caudalie wygląda naprawdę zachęcająco, ale cena totalnie mnie odstręcza, niestety.
Usuńja obecnie też myję buzię pianką kupioną w Kalinie. podoba mi się taka forma kosmetyku do mycia twarzy :)
OdpowiedzUsuńO kurde, chyba coś mnie ominęło, bo nie wiem, co to jest Kalina ;D
Usuńsklep internetowy z rosyjskimi kosmetykami :)
Usuńostatnio ją oglądałam, i możliwe, że kiedyś się skuszę. obecnie używam żelu z lirene i jestem zadowolona raczej średnio, w kolejce czeka właśnie pianka z decubala, i mam nadzieję, że sprawdzi się o wiele lepiej. :)
OdpowiedzUsuńHmm, właśnie mnie oświeciło, że już dość dawno nie miałam żadnego żelu do mycia twarzy. :) Daj znać, jak już przetestujesz decubalową piankę :)
UsuńJa teraz myję Decubalem, ale się zaraz zapoznam bliżej z moim leżakującym już z 2 lata mydłem Aleppo :)
OdpowiedzUsuńOoo, 2011 to chyba dobry rozcznik.
Usuń* rocznik, mocznik, łotewa
UsuńA już myślałam, że jestem dziwną istotą, bo nigdy nie zmywam makijażu żelem/pianką/mydłem, tylko micelem/mleczkiem:)
OdpowiedzUsuńRaczej nie skuszę się na produkt Himalaya Herbals, ponieważ nie lubię uczucia ściągnięcia...
Coś Ty, coś Ty. Wydaje mi się, że wiele osób w blogosferze robi podobnie. Ja nie lubię myć buzi, gdy mam na niej mejkap, bo wszystko się rozmazuje, a co to za przyjemność myć brudem?
Usuńhmmmm uwielbiam mydło Himalaya z miodlą i ich krem. pianki nie miałam, ale pewnie kiedyś się skuszę mimo, że może się pojawić uczucie ściągnięcia ;)
OdpowiedzUsuńA który krem?
UsuńA mydłem myjesz całe ciało czy twarz? Ciekawe, czy mydło pachnie tak jak pianka...
Też mam tę piankę, ale uczucia ściągnięcia nie odnotowałam... jako że jest szalenie wydajna, sięgnęłam - ot, dla spróbowania czegoś nowego - po Effaclar od La Roche Posay i przepadłam... pianka poleciała dla koleżanki-weganki, a ja swoją twarz oddałam w posiadanie Effaclarowi. Mistrz.
OdpowiedzUsuńU mnie niestety - pięć minut po umyciu robi się niekomfortowo :(
UsuńMuszę w końcu zakupić jakąś rzecz z LRP.
Jakoś konsystencja lekkiej i delikatnej pianki nie idzie mi w parze z dobrym oczyszczeniem. Skojarzeniowo nie idzie.
OdpowiedzUsuńToteż pozostanę przy Aleppo i savon noir, dobrze mi z nimi (:
No cóż... chociaż to, co powstaje na skórze z tej pianki jest właśnie podobne do takiej piany z mydła.
UsuńAle zostań przy aleppo i savon noir, to dobre rzeczy.
Chociaż do dziś mam nieodparte wrażenie, że moja skóra była najbardziej oczyszczona, gdy uparcie stosowałam OCM. Zwłaszcza pory na nosie. Hmm, zdecydowanie muszę do tego wrócić.
E tam, dla mnie tonik i krem po myciu twarzy to norma, więc żadne to dla mnie odstraszanie ;) Raz na jakiś czas mam ochotę na pianki do mycia twarzy, więc ta dość skutecznie mnie zaciekawiła (gdybym tylko nie miała 5 albo i więcej żeli na stanie...). Gdzie to-to można dostać? ;>
OdpowiedzUsuńW Warszawie w Jaśminie na Dworcu Centralnym, na przykład ;)
UsuńJasne, dla mnie też norma, ale czasami chciałabym szybko przemyć twarz w ciągu dnia, bez dodatkowego tonizowania i kremowania. Albo umyć buzię pod prysznicem bez obawy, że mi ją ściągnie, zanim jeszcze spod niego wyjdę (a tak się niestety dzieje).
UsuńA dostać... na pewno w internecie. :) Stacjonarnie u siebie nie widziałam, ale u mnie też nie ma Jasminum.
Powiem Ci, że unikam używania czegokolwiek czego nie mogę nałożyć na wacik ;) Mam wrażenie, że musiałabym poświęcić więcej czasu niż normalnie na zmycie twarzy. Inna sprawa, że gdyby produkt dawał mi grzechu warte efekty, pewnie bym się złamała, ale skoro piszesz że pianka ściąga skórę i nie działa "bardziej" niż inne metody, to chyba jednak pozostanę przy moim micelku :)
OdpowiedzUsuńO kurcze, naprawdę micel na waciku wystarcza Ci do mycia? Nie mówię o demakijażu, ale o samym myciu. Ja jednak potrzebuję poczuć na twarzy zwykłą wodę, dopiero wtedy czuję się czysto.
UsuńJest Słomka!! :*
OdpowiedzUsuńDo twarzy używam miceli, mydła i naparów z ziół. Wsio :)
No dobra, czasem w 'przypływie lenia', gąbką z żelem do kąpieli.
PS. Głowa mnie okropnie boli, za chwilę chyba pójdę i padnę plackiem gdziekolwiek :/
A jestem :)
UsuńNapary z ziół to dobra rzecz. Ostatnio dodaję zaparzonego rumianku do maseczki, ale może powinnam pomyśleć o tonizowaniu takim wyciągiem...
Czujesz się już lepiej? Ja we wtorek byłam bardzo nieproduktywna, pogoda się załamała, a ja razem z nią.
Teraz już czuję się lepiej :*
UsuńWtorek w takim razie - chyba nie tylko lokalnie - musiał mieć taki meteorologiczny wpływ na ludzi.
Buziaki!
Cieszę się, że piszesz.
Przeczytałam z zaciekawieniem, bo uweilbiam krem Himalaya, a aktualnie używam mydełka z tej marki:)
OdpowiedzUsuńO, kolejna osoba, która lubi krem tej marki. A który to? :)
Usuńpierwszy raz widzę ten produkt. może dlatego że nie używam pianek :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ja też do tej pory byłam piankową dziewicą. Teraz mam ochotę na więcej. Tak to działa ;D
Usuń"Zerwałam Polską Etykietkę Razem z Folią. Piszę od Wielkich Liter, bo Mogę." - Dlatego uwielbiam tu zaglądać, wiesz? ;-)
OdpowiedzUsuńA mnie z kolei bardzo cieszy, że mam Czytelniczki, które dostrzegają takie rzeczy :D
Usuńobecnie używam żelu fitomed, też czuję że jest lekko ściągnięta skóra ale raczej tak przyjemnie skurczone pory a nie przesuszona
OdpowiedzUsuń