Tadam! |
Przygotowując to zdjęcie do - że tak to ujmę - publikacji, przypomniałam sobie, że obok lewego oka mam bliznę, jeszcze z czasów dzieciństwa, o której kompletnie zapomniałam. Jak to jest, że niektóre drobiazgi potrafią wpędzić nas w olbrzymie kompleksy, a inne po prostu wylatują nam z głowy? Nie wiem, ile miałam wtedy lat, ale pamiętam, że bawiłam się na dworze, gdy koleżanka albo może sąsiadka (niewykluczone nawet, że dwa w jednym) podarowała mi kasztanka, wiecie, tę popularną czekoladkę, która zresztą uchowała się w naszych sklepach do dzisiaj. Tamtą sztukę chciałam zachować na później, więc podekscytowana pobiegłam do domu i kiedy energicznie wskakiwałam po schodach - powiedzmy, że energicznie, zawsze byłam trochę pulpetem - tuż przed przedostatnim półpiętrem, a miałam ich kilka do pokonania, wyłożyłam się jak długa, uderzając skronią o betonowy stopień. Musiało boleć, ale wyparłam. Zresztą nigdy nie pamiętam, jak coś bolało, wiem tylko, że było mi mniej lub bardziej niekomfortowo. Po tamtym upadku na pewno strasznie ryczałam, bo sąsiadka z dołu wyskoczyła na klatkę. Może miałam się nauczyć, że przyjemnych rzeczy nie trzeba odkładać na później, na ten właściwy, jedyny, niepowtarzalny moment. Nie nauczyłam się do dziś.
Detal pierwszy. |
Chyba nie o tym miałam pisać, wróćmy do twarzy. Ostatnio przeszłam fazę podkreślania ust. A tak właściwie nadal ją przechodzę. Jeśli obserwujecie mnie nieco dłużej, to wiecie, że do tej pory wygrywały oczy, przeważnie dość mocne i kolorowe. Plus kreski w różnych barwach, ale rzadko czarne. Aż wreszcie stało się, porzuciłam to wszystko dla jaskrawych pomadek. Być może dlatego, że wreszcie trafiłam na matowy ideał, który nie odbija mi się na zębach, nie znika podczas jedzenia i niczego nie wysusza. Wcześniej zachwycałam się już lipstainami z Sephory, ale dzisiaj uwielbiam matowe pomadki Bourjois (Rouge Edition Velvet). Mają tę przewagę nad swoimi konkurentkami, że nie dają uczucia ściągnięcia i występują w ciekawszych odcieniach - wyrazistych i cielistych, przy czym muszę przyznać, że te pierwsze sprawdzają się u mnie nieco lepiej.
Zdaje się, że tutaj na ustach mam numer 6. |
Do tej pory jestem nimi podekscytowana, nie ma tygodnia, żebym się nimi nie smarowała, i nie żałuję żadnej wydanej złotówki, zwłaszcza że prawie wszystkie dorwałam podczas ostatniej wielkiej promocji w Rossmannie.
<3 |
Myślę, że słocze pokażę już w innym wpisie, bo muszę je najpierw zrobić, he he. O czarnym lajnerze też nie omieszkam wspomnieć, bo to ciekawa historia jest, z kilkoma zwrotami akcji i przewrotnym happy endem. Dzisiaj chciałam Wam tylko powiedzieć pewien truizm, że różnie to w życiu bywa. Czasem ma się małą, acz widoczną bliznę, o której się nie pamięta, a czasem małe usta, o których myśli się zbyt często.
Miłego dnia,
Słom
No to rzeczywiście nieco Ci się preferencje w makijażu pozmienały :) Ale to chyba tak po prostu jest że w pewnym momencie coś nam się "odmienia". Póki efekt i samopoczucie są tak fajne jak u Ciebie - niech radują się i oczy i dusza!
OdpowiedzUsuńMnie się zmieniają co jakiś czas, w różnych sferach życia. Zresztą nadal lubię mocniej pomalować oczy, tylko się rozleniwiłam przez to, że przez pewien okres zupełnie nie miałam na to czasu.
UsuńNo to rzeczywiście nieco Ci się preferencje w makijażu pozmienały :) Ale to chyba tak po prostu jest że w pewnym momencie coś nam się "odmienia". Póki efekt i samopoczucie są tak fajne jak u Ciebie - niech radują się i oczy i dusza!
OdpowiedzUsuńno hej :]
OdpowiedzUsuń(:
UsuńJa w liceum na co dzień nosiłam smokey eye, a teraz sama wiesz.
OdpowiedzUsuńCzy to Tobie ostatnio opowiadałam o mojej bliźnie, którą lekarze chcieli operacjami plastycznymi usuwać po zajmowała cały prawy policzek niemalże?
Nieźle, nieźle, ja dopiero w ostatniej klasie liceum zaczęłam nieśmiało z beżami i brązami. Ale to tak na marginesie. Wydaje mi się, że opowiadałaś. Wiem, moja blizna jest maciupka, ale wiadomo, ludzie miewają takie maciupkie rzeczy, które bardzo rosną.
UsuńI nie mówię wcale o płodach.
UsuńHue-hue. A'propos, "mój" płód od wczoraj powinien już przestać być płodem ale jakoś mu się nie spieszy. Leniem będzie po ciotce.
UsuńMoje liceum na całkiem sporo pozwalało, więc jak później zaczęły się jakieś ograniczenia ('ale jak to?! NAPRAWDĘ za powyżej 50% nieobecności w semestrze mamy się spowiadać?!') to bolało chyba trochę bardziej.
Jak dawno do Ciebie nie zaglądałam! Umknęły mi jakoś Twoje ostatnie wpisy.
OdpowiedzUsuńNie rzuca się w oczy Twoja blizna z dawnych lat. Też mam - nawet dwie - jedną obok drugiej, na lewej brwi. Podobno też się nie rzucają w oczy, ale ja je widzę, mam przez nie małą przerwę w lewej brwi. ;-)
Zgadzam się, że czasem się zmieniają preferencje, choć ja ciągle nie dojrzałam do podkreślania ust. Ciągle je zaniedbuję szczerze mówiąc.
Bo nie było ich zbyt wiele, huehue.
UsuńBył taki czas, że ludzie sobie robili takie wycinki w brwiach. :D
Może jeszcze nie trafiłaś na właściwy kosmetyk. A może w ogóle to nie Twoja bajka, czas pokaże, wiadomo, nic na siłę.
jakbyś nie napisała o bliźnie, nie zauważyłabym jej :)
OdpowiedzUsuńjak fanie Cię zobaczyć. a jutro na żywo, yay!
też mam fazę na usta i ochotę na coraz to nowe mazidła. ochocie folguję, bo potrzebne mi w tym całym stresie małe przyjemności...
Bo nie jest jakaś olbrzymia, ale jednak istnieje.
UsuńTak, tak, było bardzo fajnie :D
Cwaniara, ściemniasz z tą blizną żebyśmy dłużej na blogu siedziały i szukały :D Ja nie znalazłam :D W sumie ślepota jestem, bez okularów to sobie mogę co najwyżej w nosie na wyczucie podłubać. Miło, że jesteś! :)
OdpowiedzUsuńTak, wszystko sobie wymyśliłam, żebyście poćwiczyły zmęczone oczy. Taki trening gałki ocznej ponoć dobrze robi, tylko nie okulistom :D Cały czas jestem sobie, nawet jak mnie nie ma, o!
Usuńno heeej! śliczna jesteś :)
OdpowiedzUsuńOch, och, dzięki. Ty też :D
UsuńPiękna kreseczka!
OdpowiedzUsuńDzięki :D
UsuńMasz piękne, klasyczne usta, wolę takie, niż takie wydęte..., a blizny nie widzę, mnie zaś ospa naznaczyła
OdpowiedzUsuńDzięki, fajnie, że komuś się podobają. :D Generalnie narzekam na nie tylko wtedy, jak mam zły dzień. Poza tym są super. Jedzą, mówią i całują :D
UsuńJa też zaospiona tu i ówdzie. Czy kiedykolwiek minie mi rozdrapywanie każdego strupka?
UsuńSłomka, mam nadzieję, że kasztanek bez robaka był.
Ja też zaospiona tu i ówdzie. Czy kiedykolwiek minie mi rozdrapywanie każdego strupka?
UsuńSłomka, mam nadzieję, że kasztanek bez robaka był.
Właśnie widzę,że po latach podgladania na blogu, w końcu Poznań Cię na seeblogers :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, dwie miłe wiadomości w jednym komentarzu. :) To do zobaczenia!
UsuńBardzo ładne brwi! I usteczka ślicznie się prezentują w tym kolorze :)
OdpowiedzUsuńDobre masz usta, przynajmniej symetrycznie to wszystko wyglada! I kolor ładnie sie prezentuje. Ja mam dolna wargę murzynsko wydajna, a górna ledwo co widać. Z kompleksów sie juz dawno wyleczyłam, ale lata licealne niezle mi te moje usta zatruwały. Serio.
OdpowiedzUsuńPatrzę na Twoja piękna kreskę i tęsknie za swoja. Odpuściłam sobie jakikolwiek makijaż na czas tropikalnych temperatur, żyć sie nie da w 40 stopniach, a co dopiero malować.
Ładnie dobrałaś barwy, pasują do twojej karancji, ciekawym rozwiazaniem jest zastosowanie barwnej a jednak stonowanej kreski, lubię te pomadki :)
OdpowiedzUsuńmazgoo.blogspot.com
Fajne usta. Ja też mam teraz etap ust a oko gdzieś odeszło na drugi plan. Może to przychodzi z wiekiem?
OdpowiedzUsuńSłomka where are you???
OdpowiedzUsuńNo halo, centralo, czo tam?
OdpowiedzUsuńJa tu nadrabiam blogowe zaległostki,
ale - jak widzę - Słą ma jeszcze większe :P
Pamiętaj, że są tacy, co siedzą i śledzą -
ma się rozumieć ja, choć nie zawsze mi się to udaje ;<
Podobnie jak Ty mam bliznę przy lewym oku od dzieciństwa. Moja jest nieco bardziej widoczna, ale dziś już mało kto ją zauważa :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wrócisz jeszcze do blogowania ?
Pozdrawiam,
www.magdalenaklak.pl