Pochmurne niebo, przelotne opady... Rano stwierdziłam, że nie mam ochoty na żadne wycieczki i zostałam w domu. Musiałam załatwić kilka formalności, więc może nawet na dobre mi to wyszło. Z malowania nici, bo i po co, skoro zdjęcia wyszłyby kiepskie. Tak jak obiecałam poprzednio, naciapałam jedynie nowy lakier na pazury. Ale dzisiaj go nie pokażę. Bo dzisiaj - mimo wszelkich szaroburych przeszkód - czas na oko!
Ale w pierwszej kolejności małe wyznanie. Mam takie zboczenie: już od ładnych kilku miesięcy (a może nawet i dłużej) uwieczniam na zdjęciach swoje maziaje, oczywiście jeśli jest ku temu sposobność. Lubię wracać do tych fotek. Z jednych się śmieję (kto to kuźwa namalował?), z innych jestem dumna (czasem coś mi jednak wyjdzie...), a jeszcze inne mnie inspirują, zwłaszcza że często zapominam o swoich pomysłach. Od dzisiaj możecie się do mnie przyłączyć.
Mejkap w takich kolorach strzelam sobie ostatnio dosyć często. Coś mnie faktycznie wzięło na zielenie i brązy. Ten tutaj robiłam całkiem niedawno, bodajże w niedzielę, więc nawet jeszcze mniej więcej pamiętam, jakich produktów użyłam. W ruch poszły: baza pod cienie Art Deco, rozmaite zielenie i jakiś brąz (wybaczcie sklerozę, ale za każdym razem sięgam po inne), pigment Inglota AMC nr 85, kremowy cień z limitki Essence Ballerina Backstage 01 Dance the Swan Lake (do rozjaśnienia pod łukiem brwiowym, wiem, że tego nie widać :P), jasna kredka Max Factora Kohl Pencil 090 Natural Glaze na linię wodną i zielona maskara z Essence. Popatrzmy jeszcze, jak to wygląda na obydwu ślipiach.
Nie wiem tylko, czym zrobiłam kreskę, ale powiedzmy sobie szczerze - bohaterem wpisu nie ma być żaden eyeliner ani kredka, ale właśnie... pigment Inglota. Jestem w nim zakochana, a moja materialistyczna miłość nie słabnie.
Sypki cień do powiek Inglot AMC 85 (słoiczek zawiera 2 gramy prodkutu; cień położony bez bazy) |
Niezłe cacko, pięknie się mieni. W zasadzie wygląda jakby miał brązową bazę i jasne drobinki zieleni, które pięknie rozcierające się na skórze. Czasami mam wrażenie, że opalizuje troszkę na fioletowo-różowo (przyjrzycie się trzeciemu obrazkowi). W makijażu użyłam go, jak nietrudno zgadnąć, w zewnętrznym kąciku. Co do nakładania: jak każdy sypki cień, może przyprószyć nam policzki, dlatego nie polecam tarcia. Ja wklepuję go paluchem albo pacynką.
Ponoć ma naśladować pigment Blue Brown z Maca. Nie wiem, nie miałam przyjemności... Ale za to zdarzyło mi się zakupić nowy, już bardzo sławny cień Catrice 410 C'mon Chameleon! w bardzo podobnej kolorystyce.
Tak, tak, już myślę nad porównaniem.
Heloł słońce, Ty wiesz, że ja uwielbiam Twoje maczki i ten również mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńjeśli to Cię pocieszy, w Blackpool mamy sztorm i wieje cały czas a co pięć minut pada, potem przestaje, potem znowu pada, itd. wariacji można dostać...
pigment oczywiście śliczny :)
ja podobnie reaguję patrząc na maczki już zamieszczone u siebie na blogu, z niektórych jestem dumna, patrząc na inne myślę WTF? ale przynajmniej widać postępy, jakie poczyniłam od kilku miesięcy :)
PS. znalazłam błądzik w tym zdaniu (ostatnie słowo):
"Mejkap w takich kolorach strzelam sobie ostatnio dosyć ciężko."
Ahahaha, chyba myślałam już o czymś innym kiedy pisałam to zdanie. Dzięki :*
OdpowiedzUsuńNom, postępy poczyniłaś, to faktycznie widać :)
A na pogodę nie narzekam, mamy ładne lato tej jesieni. Mam nadzieję, że Was też słońce wkrótce dopadnie.
zerknęłam sobie do swojej galerii, niektóre makijaże są okropne! zwłaszcza różowy (z jednym cieniem na górnej powiece) i szaro-zielony, ble
OdpowiedzUsuńchciałoby się je usunąć, ale takie były moje początki... Ty od razu zaczynasz dobrze :D
Śliczny makijaż, ładna kreseczka i cudooowny kolor oczu:)!
OdpowiedzUsuńA ten pigment Inglot faaajny, mi sie zdaje że to odpowiednik pigmentu Blue Brown z MACa (ten akurat mam), bo Club jest chyba bardziej zgaszonym mniej brązowym cieniem (ale nie mam:D)
Jako że dobrze znasz Gdynię, może Ty wiesz, gdzie takie kilkanaście osób mogłoby razem przysiąść w ciepełku? Może ta kawiarnia w którejś z bocznych uliczek od świętojańskiej, gdzie poszliśmy we trójkę (Ty, Witek i ja) w sierpniu? Nie pamiętam, jak to miejsce się nazywało...
OdpowiedzUsuńI Słomciu, ja też się cieszę, że Ciebie mam :*
OdpowiedzUsuńSimply, dziękuję za komplementa :* Nie oceniaj siebie aż tak surowo... Jeśli chodzi o miejsce w Gdyni, to myślę intensywnie. Ta kawiarnia nazywa się Caffe Anioł (www.caffeaniol.pl).
OdpowiedzUsuńKleo, dziękuję za tak miłe słowa. Myślę, że faktycznie masz rację - Blue Brown to w końcu pigment, a Club prasowanka. Zaraz chyba zedytuję posta, żeby nie było wtopy :P
Jak dla mnie- boski! :)
OdpowiedzUsuńKatsuumi, pigment czy makijaż? :P Nie no, wiem, że pigment. Ja też jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńMasz bardzo ładne oczy każdy makijaż wygląda napewno ślicznie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na Rozdanie
http://blizniaczki09.blogspot.com/2011/10/to-juz-czas-na-rozdanie.html