Co ja poradzę, że nie umiem związać się na stałe z jednym smarowidłem? Lubię wykorzystywać kilku delikwentów naprzemiennie. Przecież nie muszę codziennie mieć ochoty na ten sam zapach i tę samą konsystencję. Kobieta zmienną jest.
Ale wiecie, skoro od przeszło pół roku używam tych samych pięciu balsamów/maseł/musów/mleczek/kremów do ciała, to też jest jakaś wierność.
Poza tym teraz już mi przeszło (bo z portfela wyszło), więc mam tylko dwóch partnerów. O nich kiedy indziej. Dzisiaj słów kilka o jednym z pięciu moich byłych. Przy czym musicie pamiętać o dwóch rzeczach:
1) Skóra, w której mieszkają sobie moje wnętrzności, nie strzela większych fochów. Nie reaguje alergicznie, nie miewa zapaleń. Czasami pada ofiarą przesuszenia, a wówczas jej powierzchnia atakowana jest przez suche wyspy, zazwyczaj zajmujące terytorium łokci, łydków, bioder. Ataki zdarzają się przeważnie w zimie i najczęściej ich powodem jest lenistwo. Nie smaruję, więc wysycham. Ale tej zimy jestem pracowita i nie zauważyłam żadnych wrogich najazdów. Pielęgnacja okazała się skuteczna.
2) Ten drugi punkt powinien być dla Was oczywisty: skoro używam pięciu smarowideł naraz (jeszcze se kto pomyśli, że je wszystkie do jednego kotła i dopiero potem chlap na ciało… a niech myśli, sesese), to ciężko jest mi stwierdzić, jak spisywałyby się solo. Wszystkie razem dawały radę. To jest najważniejsze, choć wcale nie oznacza, że zamierzam im przysięgać wierność aż po grób.
Waniliowy krem do ciała Sweet Secret. Wanilia i indyjskie daktyle (Farmona)
225 ml/ 8,99 zł (promocja)
Ale wiecie, skoro od przeszło pół roku używam tych samych pięciu balsamów/maseł/musów/mleczek/kremów do ciała, to też jest jakaś wierność.
Poza tym teraz już mi przeszło (bo z portfela wyszło), więc mam tylko dwóch partnerów. O nich kiedy indziej. Dzisiaj słów kilka o jednym z pięciu moich byłych. Przy czym musicie pamiętać o dwóch rzeczach:
1) Skóra, w której mieszkają sobie moje wnętrzności, nie strzela większych fochów. Nie reaguje alergicznie, nie miewa zapaleń. Czasami pada ofiarą przesuszenia, a wówczas jej powierzchnia atakowana jest przez suche wyspy, zazwyczaj zajmujące terytorium łokci, łydków, bioder. Ataki zdarzają się przeważnie w zimie i najczęściej ich powodem jest lenistwo. Nie smaruję, więc wysycham. Ale tej zimy jestem pracowita i nie zauważyłam żadnych wrogich najazdów. Pielęgnacja okazała się skuteczna.
2) Ten drugi punkt powinien być dla Was oczywisty: skoro używam pięciu smarowideł naraz (jeszcze se kto pomyśli, że je wszystkie do jednego kotła i dopiero potem chlap na ciało… a niech myśli, sesese), to ciężko jest mi stwierdzić, jak spisywałyby się solo. Wszystkie razem dawały radę. To jest najważniejsze, choć wcale nie oznacza, że zamierzam im przysięgać wierność aż po grób.
Waniliowy krem do ciała Sweet Secret. Wanilia i indyjskie daktyle (Farmona)
225 ml/ 8,99 zł (promocja)
Czyjaś kochana rączka popisała mi opakowanie :) |
Jego deklaracja
Opis jest chyba bardziej dopieszczony niż moje ciało po wysmarowaniu. Pozwólcie, że zacytuję: „Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o przyjemnej, aksamitnej konsystencji i uwodzicielskim zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało”. Poza tym „powstał na bazie ekstraktu z wanilii i indyjskich daktyli”. Ma „skutecznie pielęgnować ciało” i „obłędnie pachnąć” przez długi czas.
Moje ulubione jest w środku: „Regularne stosowanie (…) daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry”. Aha, czyli że moja skóra nie będzie wypielęgnowana, ale ja będę miała takie wrażenie? Najssssss. Plus „daje uczucie pachnącej skóry”. Że co proszę?
A nie, dobra, dalej napisali jeszcze: „Bogata receptura głęboko nawilża, odżywia i wyrównuje koloryt skóry, sprawiając, że ciało staje się zachwycająco miękkie, delikatne i jedwabiście gładkie, a wydobyta z serca orientu kompozycja zapachowa stymuluje, pobudza i wprowadza w dobry nastrój”.
Farmona to sobie zatrudnia niezłych wierszokletów.
Już wiecie, jak zareagowałam na opis, a teraz czas na wrażenia kremacyjne. Zawartość słoika jest gęsta, ma żółtawy kolor (barwniki?) i czarne kulki (chyba mają udawać ziarna wanilii), które można rozetrzeć, chociaż trzeba się do tego przyłożyć. Zawsze przy wcieraniu musiałam się trochę namachać, ale nie traktuję tego jako minus, przynajmniej robiłam sobie masaż. Zapach jest rzeczywiście bardzo, bardzo intensywny i faktycznie długo utrzymuje się na skórze. W cieplejsze, letnie dni, po zaaplikowaniu odpowiedniej dawki trochę się kleiłam, ale gdy nastały chłody, problem zniknął. Purystki składowe raczej nie będą zadowolone – napakowany parabenami. Jednak, co ciekawe, na trzecim miejscu jest… moje kochane masło shea, o którym producent nie raczył nawet wspomnieć. Wanilia trochę dalej.
Ejże, a gdzie te indyjskie daktyle?
Nie miałam żadnych orgazmów konsumenckich, ale byłam zadowolona. Jeśli zatęsknię za zapachem, kupię ponownie. Niewykluczone też, że kiedyś spróbuję innego słodkiego sekretu.
Produkt nie nadaje się do spożycia. |
Flaki: Aqua, Isopropyl Myristate, Butyrospermum Parkii, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Glycerin, Cyclomethicone, Parfum, Vanilla, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Cera Alba, Helianthus Annuus Seed Oil, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Tamarindus Indica Extract, Propylene Glycol, Acrylates/ C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium EDTA, Jojoba Esters, Iron Oxides, Sodium Hydroxide, BHA, CI 16255, CI 19140.
Porządna dawka porannego ukwiku - uwielbiam Cię czytać!
OdpowiedzUsuńMiałam całkiem niezłe doświadczenia z bananowo-kokosowym kremem do rąk z tej serii, jeśli taki wariant występuje w wersji balsamiczno-maślanej, to polecam (:
Malowana Lalo, ukwik z rana jak śmietana. Cieszę się, że mogłam cię roześmiać.
UsuńMam ten krem. Nie robi cudów, ale rzeczywiście pachnie ładnie.
Szkoda tylko że ja taka niestała i szybko się nudzę intensywnymi zapachami :( Niegrzeczna dziewczynka.
Uuu, trudne słowo w tytule, wujek Google musiał pomóc.
OdpowiedzUsuńJak to to czarne zostanie na nodze, to ktoś może pomyśleć, że kłaczki odrastają :D
Zoila, Słomka óczy i bafi :D
UsuńChyba jakieś kłaczyska, bo to czarne jest całkiem spore.
Hahaha "orgazmy konsumenckie" :D
OdpowiedzUsuńMagdawe, tylko trochę szkoda, że ich zabrakło.
UsuńSłomciu czytanie Twoich postów z rana jest lekiem i pocieszaczem na moją niewyspaną duszę :D
OdpowiedzUsuńLady, na moją zazwyczaj najlepiej działa... dodatkowa dawka snu. :P
UsuńAle dziękuję, Kochana, wzięłam to sobie do serducha :*
Miałam już dwa masełka od nich i te opisy piszą chyba jak się naćpają zapachami tych kremów :D
OdpowiedzUsuńKosodrzewino, lepiej bym tego nie ujęła! :D :D :D
UsuńRany! przeczytalam tytul i padlam!!!! rozkladasz czlowieka na loptaki z samego rana a pozniej bedzie jak po niedokonczonym seksie:P
OdpowiedzUsuńHexx, mówią, że lepszy niedosyt niż przesyt. :P
UsuńSłomka i pięciobój nowoczesny.
OdpowiedzUsuńNo i widzisz, widzisz, co narobiłaś?
Przez Ciebie teraz myślę, że Ty je wszystkie do jednego kotła i dopiero potem chlap na ciało, foch ;<
Śmiechem-żartem, ale im chyba naprawdę o to chodzi - w razie gdyby skóra była jednak nadal sucha i spękana, nikt nie może im nic zarzucić: masz mieć właśnie uczucie, może nawet poczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry.
[Mnie denerwuje sformułowanie "pracuję w charakterze pielęgniarki, policjanta, barmanki...". Dlaczego nie na stanowisku?]
Zajęczaku, pięciobój nowoczesny :D :D :D Muszę to sobie utrwalić na taśmie mózgowej.
UsuńTeż ich podejrzewałam o niecne zamiary, ale potem jednak składają bardziej wiążące deklaracje.
nie miałam przyjemności zapoznania się z tym panem, ale co się odwlecze...
OdpowiedzUsuńopis producenta to dość karkołomny *popis* językowy
buziaki Słomciu :*
Simply, nie spiesz się tak bardzo. Na pewno masz tam swoich zbiorkach pełno przyjemnych rzeczy.
UsuńCo Ty gadasz, te opisy są najlepsze XD
I buziaki :*
Aaaa, już wkrótce :D :D :D
hahaha pana , ja mam kilka panów na zmianę ( balsamów ) xD
OdpowiedzUsuńhttp://dont--stop--believin.blogspot.com/
Alice, tak trzymać!
UsuńHehehe oni zawsze takie głupoty wypisują:D A Farmona to już chyba wybitnie, miałam raz cynamonowe masło afrodyzjak coś tam i pamiętam, że coś wybitnie mnie śmieszyło z tych tekstów na etykietce, ale już niestety nie pamiętam co tam dokładnie nawypisywali;).
OdpowiedzUsuńMoja znajoma ma to waniliowe masełko, użyłam sobie go z dwa razy:D Zrobiło na mnie dobre wrażenie, zwłaszcza przez zapach:)
Kleo, Farmona dba o nasze dobre samopoczucie :>
UsuńU mnie było podobnie z tym masłem. Znajoma miała w łazience, pozwoliła obwąchać i obmacać, a mnie od razu ślinka pociekła.
"Moja" rodzina zapachowa ;). Ale póki co mam tyle maziajek że nie będę ryzykowała zakupu kolejnych ;)
OdpowiedzUsuńKatalino, popieram! :)
UsuńHa! Coś tak czuję, a raczej 'mam uczucie', że ten blog stanie się moim najulubieńszym :) Uwielbiam taki humor Słomko :)
OdpowiedzUsuńA co do opisu, to chyba im automat tak ułożył i użył WSZYSTKIE z najbardziej 'aksamitnych' słów, które działają na kobiety: wyjątkowy, przyjemny, aksamitny, uwodzicielski, rozpieszczać, zmysły, ciało, ekstrakt, wanilia, daktyle, indyjski (no, modne są ich olejki, nie?), skuteczny, obłędny, wypielęgnowany, jedwabisty, gładki, pachnący, głęboko nawilżający czy tam penetrujący ;),zachwycający, delikatny, serce, orientalna kompozycja zapachowa, dobry nastrój,... Zajefajnie :) Brakuje jeszcze słów takich jak miłość i kochanie! Ale to by było zbyt dosłowne.
Ble.