Hue, hue, ciekawe, czy ktoś jeszcze pamięta tamten wpis.
Wiem, można odnieść wrażenie, że Słomiszcze ma słabą pamięć, ale zapewniam Was, że tak nie jest.
Hmmm, o czym to ja miałam...?
Aha, no właśnie. Przyszedł czas, żeby pokazać, czym to było zrobione.
To. |
Tak z przekory zacznę od końca, czyli od rzęs. Tusz, którego użyłam w tym makijażu, to... Amazing Length'n Build Mascara (Gosh). Popatrzcie sobie na opakowanie, a ja się zastanowię, co właściwie powinnam napisać.
Gosh Amazing Lenght'n Build Mascara |
Dobra, może najpierw wspomnę, jak to z nami było. Nie kupiłam go, oj nie. Już dawno nie kupowałam żadnej maskary. One jakoś tak... same do mnie przychodzą? Tę dostałam, gdy w moim mieście otwierali nowego Rossmanna. Zrobiłam wystarczająco cenne zakupy, żeby załapać się na tusz za około 20 złotych. Kilka monet mniej i byłyby gumowe rękawice, mój must have nawiasem mówiąc.
Czarny jest. |
Tusz ma 10 ml, jest czarny i zdatny do użytku przez 6 miesięcy od otwarcia. Zapakowano go w folię, więc teoretycznie (paranoia mode: on) nikt go przede mną nie rozkręcał. Napoczęłam go 27 kwietnia i używałam do większości makijaży. Zaskoczył mnie przy pierwszym użyciu, bo okazał się odpowiednio gęsty. A co było potem?
Potem dużo tuszu zgromadziło się przy nakrętce.
Jakieś zebranie było czy jak?
Bez komentarza :| |
Coś tu sterczy. |
A kiedy się spieszę, to zawsze mam za daleko do chusteczki albo wacika, więc wybieram prostsze rozwiązanie: smar, smar o tubkę.
Całe szczęście do usunięcia narośli wystarczy płyn micelarny.
Na błysk. |
Szczoteczkę też przy okazji wypucowałam. Taka zwykła z niej szczecinka, jak widać.
Syzyfowe prace... |
Do rzeczy. Czy tusz działa? Ano działa. Gdy się nim pomaziam, moje rzęsiwie zaczyna istnieć.
Czy zachwyca? Bez przesady.
Efekty. |
Duży plus za brak osypywania. Okej, czasem jakieś dwa okruszki odpadną po siódmej godzinie, ale to dwa okruszki, a nie deszcz węglowy. Poza tym faktycznie wydłuża.
Z bliska |
Minus za to, że podczas nakładania trochę się grudkuje. Raczej nie ryzykuję dodawania kolejnej warstwy, bo przeraża mnie wizja wyczesywania tych śmieci. One potem spadają na policzek, ja je rozmazuje brzegiem dłoni... brrrr.
Chyba nietrudno zgadnąć... |
Podsumowując, odczuwam zadowolenie, bo wydłuża, a ja tego właśnie poszukuję w tuszach, ale te mini grudki bywają irytujące. Raczej do niego nie wrócę. To znaczy jeśli znów do mnie przyjdzie (dostanę za zakupy na przykład), wyrzucać nie będę.
Te rzęsy wyglądają na jakieś tępe... |
Miałyście kiedyś do czynienia z tuszami tej firmy?
A może polecacie jakieś inne skarby (oprócz bajecznego linera i holo lakieru)?
Twoje posty czyta się jak niezłe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZielone Serduszko, schlebia mi to. Nawet bardzo :)
Usuńzdecydowanie robi co do niego należy :) ładnie podkreśla cudowne oczyska :D
OdpowiedzUsuńja z gosha mam tylko różowy foliowy lakier ;)
Przeszkodo, dziękuję :)
UsuńJest przyzwoity, ale bez szału.
I jak się lakier sprawuje?
z gosha miałam tylko lakier do paznokci, który miał boski kolor gorzkiej czekolady, ale schnął całe wieki, kilka godzin normalnie; miałam go jakoś na początku studiów, w czasach kiedy w półeczce mieszkały 3 lakiery (tak, naprawdę!!!) i zużyłam do samego końca :] i do tego to był pierwszy lakier ever, który zużyłam...
OdpowiedzUsuń(przez Ciebie zebrało mi się na wspominki :])
a maskara daje całkiem ładny efekt, widać, że coś się dzieje :)
Simply, widzisz, mówiłam Ci, że z trzema da się żyć ;P
UsuńJa pamiętam, że miałaś chyba taki granatowy (przypomnij mi). I pamiętam (a nawet chyba go jeszcze mam...) taki z Astora, który mi podarowałaś. Ślicznie wyglądał na pazurach.
Trzeba jej przyznać, że podkreśla rzęsy, ale mogłaby to robić bez tych grudek. :(
nie, w tamtych czasach granatowego nie miałam :P miałam właśnie tą gorzką czekoladę z gosha i czerwień z Astora (tego zużyłam przed samym założeniem bloga), i jakiś mleczno-różowy, i ten, co Ci go podarowałam :P
Usuńswoją drogą, jakby mi ktoś teraz kazał wybrać i zostawić sobie tylko 3 lakiery z mojej kolekcji, chyba bym wszystkie cichcem wrzuciła do jakiegoś wora i spierdzieliła. nie potrafiłabym wybrać! ja chcę je wszystkie :P
UsuńTo jest dobre:)))) i w pełni popieram Simply!
UsuńNo patrz, to może mi się pomyliło z granatową bluzką XD Albo właśnie z czekoladą.
UsuńGdyby mi ktoś kazał wybierać, spryskałabym go zmywaczem :P
He he :D Do mnie też mascary jakoś tak...same przychodzą ;P
OdpowiedzUsuńRodzynko, w sumie to całkiem dobry układ :)
Usuńmoże być :P
OdpowiedzUsuńObsession, Jaśnie Pani zaaprobowała, hip hip hurrrrra!
Usuńsformułowanie "może być :P" wyraża aprobatę umiarkowaną nie zaś wyniesioną na piedestał, to tak dla ścisłości rzeczy
Usuńjam Panienka
A który tusz aprobuje Panienka z większym entuzjazmem?
Usuńszalu nie robi... ale masz piekne oczy! :)
OdpowiedzUsuńDaydreamerwoman, ja nie wiem, czy z takimi rzęsami to w ogóle da się zrobić jakiś szał. Dzięki! :*
UsuńWłasnie kończę ten tusz, im bardziej stary/suchy jest tym bardziej się sypie i grudkuje. Szału rzeczywiście nie ma (szczególnie za tą cenę), ale miałam do czynienia z gorszymi tuszami.
OdpowiedzUsuńCosmeticsFreak, czyli osypywanie jeszcze przede mną? Używam go od dwóch miesięcy, a już się zaczynałam zastanawiać, czy może jego czas dobiega końca. Tak, gorsze tusze istnieją.
UsuńEfekt na rzęsach fajny :). Nigdy niczego z tej firmy nie miałam, jedynie wzdychałam do jednej z paletek.
OdpowiedzUsuńZoilo, ooo, paletki!!! Do której? :>>>
UsuńLubię ich błyszczyki w tubce i mam jeden lakier, który jest bardzo fajny
OdpowiedzUsuńWszystko co mnie zachwyca, błyszczyki w tubce? Oho, dobrze wiedzieć.
UsuńPrzyjemny efekt na rzęsach :) Ja z Gosha słyszałam coś więcej o podkładach, kredach i eyelinerach, ale patrząc na szafe to widziałam że lakiery też mają fajne ;)
OdpowiedzUsuńLady, gdyby lakiery były tańsze, to podejrzewam, że już bym jakiś miała.
UsuńApokalipsa! :D
OdpowiedzUsuńInnooka, :D
UsuńDigger, no właśnie, fajny, ale wiadomo, że my chcemy zajefajny.
OdpowiedzUsuńKomentarze do zdjęć najlepsze ;)))
OdpowiedzUsuńBello, a tak się starałam, żeby cały tekst był ciekawy ;P ;)
UsuńZ Gosha mam tylko lakiery do paznokci;)
OdpowiedzUsuńJolko, wyglądają na całkiem sensowne.
Usuńale usyfiłaś dziubek tuszowi :P
OdpowiedzUsuńMarti, ale jak go potem wyczyściłam :D
UsuńZ Gosha lubię przede wszystkim linery oraz kredki, lakiery to oddzielna historia;) Przez długi czas miałam fazę na ich pyłki ale mi przeszło wolę BarryM. Pomadki mile wspominam.
OdpowiedzUsuńZ tuszami było mia jakoś nie po drodze;) Nie zachwyciły mnie.
Pokaż pazury lepiej :P
Hexx, kiedyś pokażę :)
UsuńAle się naciapał :|
OdpowiedzUsuńJa też jestem z tych, co robią smar, smar o tubkę :D
Elisabeth, high five! :D
UsuńNo mi się efekt jak najbardziej podoba :) Nigdy nie miałam do czynienia z tą firmą, ale słyszałam, że mają niezłe pomadki.
OdpowiedzUsuńParamore, pomadki, powiadasz? Muszę się przyjrzeć.
UsuńCałkiem niezły efekt! :) Opowieść - pierwszorzędna :D
OdpowiedzUsuńKatalino, życie napisało ;)
UsuńNie miałam nigdy tuszu z Gosha, ja w ogóle mało co miałam z Gosha:). A holo lakier- marzy mi się!
OdpowiedzUsuńKleo, mnie też *.*
Usuńmiałam nawet dwa tusze tej firmy i oba mi się podobały, jeden ma czerwoną nakrędkę drugiego nie pamiętam:/ wiem że ceny ok. 40zł za tusz - to nie było mało - ale oba tusze spisywały się rewelacyjnie;)
OdpowiedzUsuńBogusiu, 40 zł? To ten jakiś gorszy brat chyba. :)
Usuńefekt niczego sobie. tylko nie przekonał mnie swoją staromodną szczoteczką - wolę te, które idą z duchem czasu (czyt. silikonowe. jedyny silikon oprócz foremek do muffin jaki akceptuję).
OdpowiedzUsuńMax Factor Ci mówię. Masterpiece MAX. Mój ulubiony. Chociaż ma godnych następców w cenie przystępnej cenie.
Merajo, ja też lubię takie szczoty.
UsuńGdy tusze przestaną do mnie przychodzić, to przyjrzę się Masterpiece Max. Przed Goshem napoczęłam jeszcze False Lash Effect Fusion i jestem zadowolona. Maksymilian coraz częściej mnie zaskakuje :)
nie stosowałam tych tuszy choć efekt pozytywnie zaskakuje :)
OdpowiedzUsuń`ja miałam do wytestowania jakistusz tej firmy ale miał silikonowa szczote:) i był bardzo fajny:)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię właśnie tę mascarę z Gosh'a ;)
OdpowiedzUsuń