niedziela, 18 listopada 2012

Coś tu śmierdzi

Nagle stała się jasność.

A to było tak: kilka dni temu w ramach zajęć prokrastynacyjnych zrobiłam przegląd inwentarza, zwłaszcza pustych opakowań. Skończyła mi się kulka z Nivei, a ponieważ ubzdurałam sobie, że napiszę, że wręcz muszę napisać te parę zdań na jej temat, postanowiłam odłożyć ją na bok, do stale pęczniejącego woreczka z denkami. Jakież było moje zdziwienie, gdy odnalazłam tam poprzednią zużytą kulkę - też z Nivei.

Musicie bowiem wiedzieć, że jak do Nivei przekonania nie mam i na próżno szukać u mnie kosmetyków tej marki, tak kulki ubóstwiam i grzecznie do nich wracam.

Po lewej świeżo zużyta kulka, po prawej - kulka starsza.

Gdy tak leżały obok siebie, a ja gimnastykowałam się nad nimi z aparatem, nagle coś mnie tknęło.
Sprawdziłam.

I to wtedy stała się jasność.

Że też ja wcześniej na to nie wpadałam!

Może to wynika z faktu, że zawsze sprawdzam, zanim kupię. Tym razem po prostu tego nie zrobiłam i zaprawdę, zaprawdę nie wiem dlaczego.

Może się spieszyłam.
Może zaślepił mnie zapach jaśminu.
Może zaatakowała hostessa.
A może produkt z sąsiedniej półki.
Może miłość.
Deszcz.
Ból.

Nie wiem.
Ale hej, każdemu zdarza się zapomnieć, przeoczyć, nie pomyśleć.

Przez ostatnie trzy miesiące zachodziłam w głowę, dlaczego ta kulka tym razem nie działa. Coś tu wyraźnie śmierdziało, w tym pacha. To znaczy bez przesady, nie było z tego jakiejś wielkiej gnojówki, ale odczuwałam wyraźny dyskomfort, jakąś lepkość, mokrość, drażniący odorek po zbliżeniu nosa. No co jest, kurde?!

Ano to, że zamiast antyperspirantu kupiłam dezodorant.

Słomko, gdzie ty miałaś oczy?

Jedno ma się tak do drugiego, jak nie przymierzając Karmi do piwa. Niby jest fajnie, ale czegoś brakuje. Na pewno doskonale o tym wiecie. Dezodoranty głównie maskują zapach potu, podczas gdy antyperspiranty mają ograniczać jego wydzielanie. To oczywiście kwestia tego, jakie mają bebechy. Najczęściej spotykanym składnikiem antyperspirantów jest osławiony (w niektórych kręgach) wodorotlenek glinu (Aluminium Chlorohydrate).

I rzeczywiście w Nivei Dry Comfort zaraz na drugim miejscu:

Jest!

Tymczasem po odklejeniu nalepki na Pure & Natural Action możemy go szukać do upadłego:

Niet!

Wszystko się zgadza, tylko konsumentka zaspała. A jak byk stało na okładce, że Pure & Natural Action "Pozwala skórze oddychać. Nie zawiera soli aluminium". Na Dry Comfort jest za to: "Zapobiega nadmiernemu poceniu". Możecie sobie zobaczyć trzy zdjęcia wyżej. Trudno. Świetnie. Jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że takie dezodoranciki to nie dla mnie i lepiej wytoczyć działo większego kalibru. Nie pocę się co prawda jakoś przesadnie lub chorobliwie, jednakże potrafi mi to doskwierać.

Argh! Na szczęście węgierski rozładowuje napięcie.

Także właśnie. Dezodoranty Nivei zamierzam sobie odpuścić. Jaśmin pachniał ładnie, ale tylko w opakowaniu. Ta 24-godzinna ochrona to chyba miała polegać na tym, że wszyscy napotkani niegodziwcy nie zdążą zrealizować swych niecnych zamiarów względem mojej osoby, bo spieprzą przy pierwszym głębszym. Wdechu.

Szczerze powiedziawszy, poczułam taki zawód, że postanowiłam odpuścić sobie kulki Nivei na jakiś czas i nawet zrobiłam skok w bok - mogę powiedzieć, że udany - do Garniera. Teraz już wiem, że sama żem to sobie uczyniła, więc podkulam ogon i do antyperspirantów Nivei na pewno jeszcze wrócę. Dry Comfort może nie daje 48 godzin bez potu (ja to jednak lubię sobie strzelić taki prysznic przynajmniej raz na dzień), ale daje ich wystarczająco dużo, żebym nie musiała myśleć o spoconych pachach, gdy robię to, co zazwyczaj robię.


Skok w bok. Podoba mi się, że stoi na głowie. Nie podoba, że jest nieprzeźroczysty.

Dla pewności.

Na koniec dodam jeszcze, że kulki Nivei starczają mi na jakieś 3-4 miesiące. Tę omyłkową zużyłam nieco szybciej, bo więcej się smarowałam, mając nadzieję, że grubsza warstwa jakoś lepiej zatamuje. Och, lol.

Dajcie znać o swoich przygodach z kulkami i aerozolami.
(Edit: Sztyfty też się bawią).


A wszystkim, którzy chcą mnie postraszyć rakiem piersi, polecam artykuł z Kosmopedii. Tak, tak, nie wiadomo, kto to pisał i na czyje zlecenie, ale chwileczkę, przecież ci, którzy demonizują, też mogą mieć swoje interesy. Nie dojdziesz. Choć zawsze możesz próbować. Nawet całe zdrowe życie.

66 komentarzy:

  1. Miałam tę kulkę z Nivea i podobnie - odczuwałam dyskomfort. Coś mi nie grało z zapachem i cała resztą też nie. Teraz już wiem o so chodzi. Ach, ja durna!:D

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aguteńko, ale fajnie, nie jestem sama ;P No i cieszę się, że trochę rozjaśniłam.

      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  2. Bardzo mi się spodobało określenie "Jedno ma się tak do drugiego, jak nie przymierzając Karmi do piwa."! ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. ja właśnie męczę ten dezodorant... w pełni podzielam Twoje odczucia i doświadczenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Simply, w ogóle bym go nie kupiła, gdybym się w porę zorientowała. :/ Nawet nie mogę napisać "ja wiedziałam, że tak będzie", bo za późno się dowiedziałam, że mogłam wiedzieć. Echu.

      Usuń
  4. Nie wiem, po której stronie się opowiedzieć, bo ja z przyjemnością używam Crystal Essence, esencji natury wśród antyperspirantów :> a w dni upalne wytaczam ciężkie działo zieloną kulką Vichy. Ale kiedyś korzystałam z Garniera i byłam zadowolona. Pielęgnacja Nivei jakoś mnie nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Farfaraway, ja wiem tylko, że się pocę. Gorąc czy nie gorąc, łażę czy siedzę, no po prostu się pocę. I że tego nie lubię i muszę mieć coś, co pozwoli mi zapomnieć. Nie próbowałam Crystal Essence, może jak już trochę odpoczniemy (ja i moje pachy) po opisanej wyżej przygodzie, to sobie sprawdzimy. :)
      I tak jak napisałam - mnie też nie przekonuje.
      Oprócz kulek anty.

      Usuń
    2. Jesli kulka jaśminowa Cię nie chhrobiła, to Crystal Essence też może sobie nie poradzić, bo to słaby antyperspirant (używam czasami na noc i w dzień, gdy nic nie robię, tj. leżę, czekam i pachnę ;))

      Usuń
    3. Majtkirambo, nooo, to może faktycznie lepiej spasuję. Nie chcę czekać i śmierdzieć. :)

      Usuń
  5. W sumie chyba jedyny antyperspirant, który nie funduje mi niedorzecznie białych plam na rozlicznych czarnych ciuchach (jestem taka mhroczna), to kulka o zapachu waniliowym z balei. A i chroni tak, że jestem bardzo na tak. A ja również się pocę niestety. I serię crystal essence mogę sobie pooglądać na półce, bo nie daje mi nic ten 'naturalny antyperspirant'.
    Z nivei coś kiedyś gdzieś miałam. Ale nie przyciągnęło mojej uwagi na dłużej.
    I w życiu bym nie spojrzała na to co jest napisane tymi małymi literkami. Jak stoi przy antyperspirantach i w kulce, to przecież na bank antyperspirant ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruda, no właśnie, białe plamy - to jeden z minusów obecności soli glinu. Ja raczej nie wbijam się w czerń czy bardzo ciemne ciuchy, więc mam ten problem z głowy, ale wiem, jak bardzo może to być upierdliwa sprawa.

      Usuń
  6. Aż musiałam się upewnić, że to co mam jest na pewno anty-perspirantem. I na szczęście jest. Inna sprawa, że rzadko sięgam do kulki bo jestem jakoś bardziej skłonna do używania formy w sprayu. Lubię te perfumowane Rexony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kat, rozumiem, fanka sprayów. Ja jestem do nich uprzedzona, ale to moje uprzedzenie jest z zamierzchłych czasów, więc może powinnam zweryfikować pogląd. Tylko że kulka daje radę i w związku z tym nie bardzo mam ochotę na eksperymenty.

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Diggs, ja też nie lubię, ale tych przez duże F ;)

      Usuń
  8. Wreszcie właściwe użycie wyrazu "osławiony", to dziś takie rzadkie zjawisko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MadAsAHatter, wzięłam i zabłysłam ponownie ;)

      Usuń
  9. ja po sobie kulam niwełkę i sobie chwalę choć koncern jako taki jest be i nie często sięgam po to logo

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś NIVEA mnie zawiodła, mimo że jakoś specjalnie nie mam nic przeciwko, aczkolwiek - aaczkooolwiek - kiedyś pozytywnie zaskoczył mnie de odorant, w dodatku w formie spray, który ponoć dwie doby trzyma... zapach dwóch dup co prawda nie trzymał, ale jedną z kawałkiem naprawdę trzymało, nie tylko, że się nie śmierdziało - wręcz czuło się zapach de odorantu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zając, jedną dupę mówisz da radę. To ja bym chętnie.

      A tak poza tym - wczoraj mnie właśnie wzięło na rozkminę, że ta angielska (de-odorant) nazwa jest jednak przejrzystsza.

      Usuń
  11. Antyperspiranty z Nivei kupuję kulka za kulką. Moje ulubione to Dry Comfort i ten z trawą cytrynową. Raz chciałam być bardziej eko i w pełni świadoma kupiłam jaśminową wersję. Skoczyło się na tym, że musiałam co dwa dni sięgać po blokera i tyle było z mojego unikania soli aluminium

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kosodrzewino, czyżbyś Ty też była moją kulkową siostrą ;_;?

      Usuń
  12. Pewnie jestem jedną z nielicznych osób, która lubi jaśminową kulkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Majtkirambo, a tam. Ktoś to jeszcze musi kupować, skoro dalej produkują. :)
      Chyba że nadal ludzie robią to przez pomyłkę...

      Usuń
  13. Nie lubię antyperspirantów Nivei (zraziłam się tak po Fresh Energy, który nawet w opakowaniu pachnie świeżym potem :D). W ogóle niewiele kosmetyków od nich lubię :).
    Miałam tego Garniera, ale w psikanej wersji. Wszystko pięknie, tylko zostawiał białe ślady na ciemnych ubraniach. A tego nie lubię. Dlatego wróciłam do wersji Invisi Mineral Calm. Miałam kupić tym razem kulkę, a jak zwykle wyszłam ze szprejem :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio, naprawdę wieje potem :D

      Usuń
    2. Zoila, czekaj, a Fresh Energy to Ty miałaś też psikany, prawda? Mojemu nosowi właśnie większość szprejów wieje potem. Dlatego nie kupuję.

      Usuń
    3. Zoila, i tak lepszy świeży pot niż stary pot...

      Usuń
  14. Nie jestem przekonana do tych kulek...:/

    OdpowiedzUsuń
  15. Zraziłam się do nich ;/
    Bardzo fajny blog :)
    Obserwuje :)
    memoweek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. też zawsze mam rozkminkę, czy aby na pewno dobrze kupiłam antyperspirant zamiast dezodorantu. i zastanawiam się, dla kogo właściwie powstało to drugie - kaman, wszyscy się pocimy x_X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olgito, ale może niektórym aż tak to nie przeszkadza. Albo może pocą się... oszczędniej.

      Usuń
  17. Uwielbiam kulki Garniera z tej serii, są fenomenalne dla mnie. Ochrona na poziomie zielonego Vichy tylko taniej :D

    Teraz kupiłam Calm a wszystko przez to, że Zoila wspomniała o tej wersji :D Akurat Clean Sensation się skończył więc Calm zajął jego miejsce.

    Dawno temu nacięłam się na szybki zakup, który okazał się deo w kulce i od tamtej pory sprawdzam. O ile deo w kulce nie lubię, to miałam okazję używać takowego z Dr. Organic i muszę koniecznie do niego wrócić. Jest świetny!

    Nie lubię wersji w spray'u. Sztyft jak najbardziej i tutaj najchętniej sięgam po Old Spice :P albo z Axe jest wariant Africa, o mrau ♥ W UK nazywa się to Lynx - nie wiem dlaczego, a naszukałam się jak głupia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hexx, ja postanowiłam dać szansę Clean Sensation właśnie po Twojej recenzji. Kiedyś próbowałam tych takich o walcowatym kształcie, ale po pewnym czasie prześmierdły mi i postanowiłam je rzucić. Zostałam z Niveą.

      Spraye u mnie też odpadają, sztyfty mogą być, chociaż z kulki jakoś łatwiej mi się aplikuje. A jak się wysmarujesz Axem, to spadają na Ciebie anioły? :D

      Usuń
    2. Oj nie, te o walcowatym kształcie to był ogromny niewypał. Kupiłam i szybko śmierdziela wyrzuciłam. Zero ochrony, zero poczucia, że coś w ogóle działa, feeee....
      To przez tę serię zraziłam się do kulek Garniera i gdyby nie to, że dostałam to nie kupiłabym w ciemno. Do testów podeszłam nieufnie a zaskoczył mnie na całej linii :D
      Calm też jest dobry.

      Jak się wysmarowałam Axem to spadł na mnie taki jeden anioł i już pozostał :DDDD Na amen!
      Smaruje się dalej ale jeden wystarczy :)

      Usuń
    3. Hexx, awwwww, to urocze ;D

      W każdym razie moje spostrzeżenia co do kulek Garniera są podobne. :)

      Usuń
  18. Ja póki co używam sztyftu Dove z martwymi minerałami z Martwego Morza. Daje radę, ale nie zachwyca, może się skuszę na tego Garniera...
    A na gorsze dni mam w łazience Etiaxil.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj, jest duża szansa, że też Ci podpasuje :)

      Usuń
  19. Słomko, zafundowałaś mi olśnienie dnia. Cholera jasna, dobrze że się nie pocę za bardzo (tylko teraz, tylko przez leki) bo wkurzyłabym się mocno.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zastanawia mnie jaki jest sens antyperspirantów "zapewniających ochronę na 72 godziny". Niedługo mycie się będzie passé.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre ;))


      Ja bardzo lubię antyperspiranty Garnier. Ale z wygodnictwa zazwyczaj kupuję Etiaxil, stosuję na noc i wtedy na dzień wystarczy lekki deo i jest świeżo non stop :)

      Usuń
    2. Dommie, fuuuj, weeeź, mycie, fuuu.

      Bello, nie przepadam za tymi starszymi Garnierami, taki walcowatymi, ale ten z obrazka powyżej spisuje się jak na razie bardzo dobrze.

      Do Etiaxilu z kolei zupełnie mnie nie ciągnie.

      Usuń
    3. A ja wiem, jaki jest sens takich antyperspirantów! :) Wiem od czasu, kiedy jechałam autobusem do Frankfurtu, żeby tam wsiąść w samolot do Azji, z samolotu przemieścić się na dworzec autobusowy, a stamtąd autobusem nocnym jechać na drugi koniec kraju - bo takie miałam bilety i taki dziwny grafik. Pewności, że znajdę po drodze czas i miejsce na prysznic, niestety nie miałam. Nie pamiętam, jaki dezodorant mi wtedy towarzyszył... Dzisiaj byłby to pewnie jakiś Etiaxil. Sens istnienia Etiaxilu też dzięki tej przygodzie zrozumiałam, chociaż na co dzień nie ciągnie mnie do radykalnych rozwiązań. ;)
      Lubię Kosmopedię.

      Usuń
    4. Lauro, ja właśnie z okazji tego pytania tak sobie pomyślałam o Pawlikowskiej na przykład, o Beacie znaczy. Czasem to może być przydatne. Tylko żeby jeszcze faktycznie działało. Ale nie będę sprawdzać, skoro na razie sytuacja mnie do tego nie zmusza.

      Usuń
  21. Mam Garniera ale nieco innego... Z tej serii Mineral, chroni dobrze ale capi alkoholem, no nie mogę go znieść przez pierwsze minuty, za to kulki Nivea ale ANTYPERSPIRANTY cenię sobie od lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się przez tę serię Mineral do Garniera zraziłam, te nowe pasują mi bardziej.

      Kulki Nivei rządzą moją pachą! ;D

      Usuń
  22. Niveek nie miałam, podejrzewam jednak, że deo podobnie jak u Ciebie nic by nie podziałał. Moje ulubione antyp. to Lady Speed Stick :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idalio, teraz zastanawiam się, czy kiedykolwiek je miałam. Hmmm...

      Usuń
  23. Przez długi czas kupowałam Adidas Woman z fioletową zakrętką - skuteczny, o ładnym i delikatnym zapachu, który nie koliduje z innymi kosmetykami. Ostatnio jestem bardzo zadowolona z kulki Fenjal, kończę też perłową Niveę (rany, naprawdę mogę to odmienić?), zła nie jest, chociaż nie przepadam za jej zapachem. Aerozoli nie cierpię, chyba że do stóp :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atqo, chyba nigdy nie miałam adidasa w takiej formie :)
      Hm.
      Tak, możesz! :D

      Ja też nie daję rady z aerozolem...

      Usuń
  24. Kulki... a fee to takie niehigieniczne :P
    Jestem zwolenniczką spray'ów lub ewentualnie sztyftów - jakoś mi z tym lepiej psychicznie niż z kulką.

    Swoich ulubieńców nie posiadam, nie jestem wymagająca w tej dziedzinie, na szczęście nie muszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inooka, dajże pokój, przecież nie smaruję brudnej pachy. Smaruję jak jest czysta.

      Szczęściara :P

      Usuń
  25. e tammm jak małam antyperspirant nivea a dalej coś mi śmierdzi, chociaż wcale dużego problemu nie mam:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bogusiu, widocznie pocisz się inaczej ode mnie :P

      Usuń
  26. Ja ostatnimi czasy używam Soray'i i jestm zadowolona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vejjs, o proszę, tego jeszcze chyba u mnie nie było. A przynajmniej sobie nie przypominam.

      Usuń
  27. Wybacz, że nie odniosę się do treści całego postu. Za bardzo zaabsorbowały mnie przygody z kulkami :D

    OdpowiedzUsuń
  28. 57 yrs old Environmental Specialist Perry D'Adamo, hailing from Winona enjoys watching movies like "Sound of Fury, The" and Flower arranging. Took a trip to The Sundarbans and drives a Delahaye 135 Competition Court Torpedo Roadster. przekieruj do tych gosci

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...