niedziela, 10 marca 2013

Jak czekałam i pachniałam w lutym?

Doprawdy nie wiem. Wszystko jest takie pozacierane. Mam wrażenie, że tego miesiąca nie było, ale kiedy patrzę w lustro, to widzę, że jednak było go aż za dużo. A niby najkrótszy w roku.

Podsumowując.

Jest marzec i nadal mam dużo pracy. Nie zdążyłam w lutym. Głównie dlatego, że za bardzo się staram, za bardzo przejmuję. Potrafię dojść przyczyny swojego zachowania, ale nie potrafię go zmienić. Może dlatego, że to jest mój rdzeń, to po prostu jestem ja. Wiecznie skupiająca się na Braku, a nie Obecności. Słomka pełną gębą.

Ad rem.


Drobiazgi

To dzięki nim jeszcze trwam. Pierdoły, które uśmiechają mi twarz w chwilach głuchej samotności. Tym razem melisa i gruszki. Melisę wyciągnęłam przypadkiem, chyba chciałam wtedy wypić miętę, ale nie trafiłam w kartonik (lol, tak naprawdę nie chciało mi się wspinać po szafkach). Na wiki czytamy, że ma działanie uspokajające; stosowana też w bezsenności, depresji oraz nerwicy. To pierwsze mi nie grozi, w jednym z poprzednich wcieleń musiałam być susłem, ale dwie pozostałe "przypadłości"... cóż, pijmy! A teraz już zupełnie serio: wszystko mi jedno, na co działa i czy działa, pokochałam ją za smak. Jeśli miałaby wywołać jakiekolwiek przyjemne skutki uboczne, to nie będę protestować.

Melisa ze zdjęcia jest zupełnie przypadkowa, kupiona w lidlu, gdy robiłam ekspresowe zakupy (za osiem i pół minuty autobus). Wcześniej miałam jakąś inną, chyba herbapolu. Trochę zleżała była, ale nadal bardzo smaczna, w końcu to przez nią dałam się wciągnąć. Co ciekawe, ta z lidla smakuje inaczej. Nie wiem, czy jest gorsza. Jest inna. Musiałam się do niej przyzwyczaić.

Pozdrowienia dla Jeża ;*

I jeszcze te gruszki. Nie jestem wielką fanką owoców, niestety. Z naszymi jabułkami to w ogóle mi nie po drodze. Ale w minionym miesiącu zakochałam się w gruszkach z biedzi. Najbardziej lubię, gdy są twarde. Dlatego szybko je wtrzącham, bo jak trochę poleżą, to miękną.
Romans trwa po dziś dzień. Innych słodyczy nie tykam.
Okej, czasem zjem miód na bułce do tej melisy. Rzepakowy, am.

Martwa natura. Bardzo smaczna.

Hm, jedzeniowo wyszło. Nie przerywajmy zatem.


Food for thought

Rany, ale tu będzie ubogo. To również wina obowiązków. Nie obawiajcie się jednak, moja praca jest czysto umysłowa, mózg nie narzeka na brak wysiłku. W ostatnim podsumowaniu żartowałam sobie, że w styczniu wyrobiłam czterysta procent normy i w związku z tym do maja nic nie obejrzę. Było nie żartować... 
Moje Panie, w lutym nie widziałam żadnego filmu. 

Na szczęście udało mi się przeczytać jedną książkę! (Słyszałyście, jak coś chlasnęło? Tak, to był  fejspalm...). Nic to. Grunt, że książka targnęła mną do głębi. Teraz coś Wam zdradzę. Kiedy czytam, bardzo często mam pod ręką swój kajecik na notatki, a w kajeciku małe karteczki samoprzylepne do zaznaczania cytatów. Wiadomo, dużo zależy od książki. Niektóre nie potrzebują obecności mojego kajecika, nie potrzebują karteczek. Ale zobaczcie, co się działo, kiedy czytałam tę książkę.

Do tego zdjęcia to się nie przyznaję :P

Innymi słowy, warto było. Dla mnie to była przede wszystkim książka spostrzegająca, to znaczy pełna spostrzeżeń, do tego trafnych. Fascynująca, choć bolesna. Zachwyciła mnie syntetyzującym spojrzeniem na rzeczywistość, społeczeństwo i chyba przede wszystkim życie. Przygnębiła zaś dokładnie tym samym. Nie zalecam, jeżeli tkwicie gdzieś na skraju depresji. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie czytać jej w sielankowym nastroju. Nie przejdzie. Także tego... najlepiej jeśli macie masochistyczne zapędy.

Aha, przecież nadal nie wiecie jeszcze, o chodzi.

Źródło: merlin.
Swój egzemplarz już oddałam do biblio.

Do Houellebecqa docierałam długo, aż w końcu trafiłam na Mapę. Dzięki niej, że tak powiem, na pewno do niego wrócę. ;)

Bardzo nurtuje mnie jeszcze kwestia opisu na okładce, który moim zdaniem zdradza zbyt wiele. Nie, zaraz, nawet nie chodzi o to, że zbyt wiele, ale zdradza źle. Ma przyciągnąć czytelnika, ale obawiam się, że może przyciągnąć nieodpowiedniego.

Na koniec musi być cytat - tyle ich przecież pozaznaczałam.
Jakoś mi się skojarzył kosmetycznie.

To okrutne, naprawdę okrutne. Najdrobniejsze gatunki zwierząt znikają dopiero po upływie tysięcy, czasem milionów lat, natomiast wyroby ludzkie są usuwane z powierzchni ziemi po kilku dniach, nigdy nie otrzymując drugiej szansy, mogą tylko bezsilnie znosić nieodpowiedzialny, faszystowski dyktat szefów linii produktowych, którzy oczywiście wiedzą lepiej niż ktokolwiek inny, czego chce konsument, którzy u konsumenta wyczuwają   p r a g n i e n i e   n o w o ś c i,  którzy zmieniają jego życie w wyczerpujące, rozpaczliwe poszukiwanie, nieustanne błąkanie się wśród wciąż zmienianych regałów sklepowych
Michel Houellebecq, Mapa i terytorium
(WAB, 2011, tłum. Beata Geppert, s. 151-152)


Inne zmysły

Muzycznie najbardziej uderzyła mnie Spanish Sahara. Natomiast dzisiaj zaserwuję Wam kawałek wyłowiony z reklamy perfum Jimmy Choo Flash z Natashą Poly.

Źródło: http://www.fragrantica.com

Kurde, taka ładna kobita, ale nieeee, musieli ją jeszcze przewałkować fotoszopem.
No nic, macie piosenkę.



Nie wiem, jak toto pachnie, ale piosenka sprawia, że pewnie mi się spodoba, nawet jak będzie trącał kanałem (huehue, widzicie ten słowny zbieg okoliczności... guess what, to nie był zbieg).

Skoro już o zapachach mowa, dodam jeszcze, że w lutym dużo paliłam. I ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu oszalałam na punkcie czarnego kokosa.

Ale bym tam wlazła pod tę palmę.

Po podgrzaniu przypomina mi Choccomanię z The Body Shopu. A jeśli jeszcze nie wiecie - jestem skrytożercą scrubu z tej serii. Marzy mi się masło do ciała... Wosk daje intensywny zapach, którym się po prostu zaciągam. Dobrze słyszycie, zaciągam się aromatyzowanym powietrzem, wciągam je jak najlepsze proszki. Nie muszę palić długo, bo długo się unosi. Łał! Objawienie. Uczta. Spazm. Oszczędzam, bo nie wiem, kiedy będę mogła dokupić.

To chyba wszystko.
I tak dużo wyszło.

Buziaki,
Słom

PS Dzollsi kazała napisać, że jej sprawiłam ogromną frajdę.
Sobą.

63 komentarze:

  1. Ten czarny kokos za mną chodzi. ja podobnie jak TY- jeśli gruszki to TYLKO twarde;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Om nom.
      To niech już nie chodzi. Weź go i kup go! ;D

      Usuń
  2. Słom, zapomniałaś dodać, że sprawiłaś mi ogromną frajdę :D sobą! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O to to. Masełko do ciała mmmmmm:) Zużyłam własnie w zeszłym miesiącu i mi się cni;/ Specjalnie moje domowe zrobiłam w tym samym pudełeczku więc trochę przeszło tym czekoladowo kokosowym zapaszkiem:)

    Palm się waćpannie zachciewa?? Może jeszcze Piętaszka??:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omnomnomnomnom.
      Muszę je dorwać, muszę!

      Piętaszek... hmm... w kontekście komentarza Panny Dominiki zaczyna się robić wesoło :D

      Usuń
  4. taki ten kokos miły, powiadasz?

    OdpowiedzUsuń
  5. Słomko Słomeczko, ten komentarz to schowaj, ale ja muszę to napisać. Nie wiem, naprawdę nie wiem dlaczego przeczytałam że oszalałaś na punkcie czarnego ku... męskiej częsci ciała :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hue hue hue :)
      mam głupawkę teraz :D

      Usuń
    2. loooool

      padłam.
      chciałam napisać, że jebłam, ale w kontekście penisa to jednak padłam.

      penis penis peniiiiiiiiiis

      tęsknię :*

      Usuń
    3. Panno Dominiko, to przez ten fapfolder u Rudej, zbereźnico. :P
      Za karę nie schowam. Niech się cieszo. ;)

      Stri, za penisem? ;P

      Usuń
    4. Uuuuu ktoś oprócz mnie ma jeszcze FapFolder??:D I też Ruda:D

      Usuń
    5. Myślę, że sporo fapfolderów by się znalazło.

      Usuń
  6. wiedziałam, że jesteś peelingowym skrytożercą ;D

    ja zawsze zamieszkuję nad kominkiem podgrzewaczowym jak mam w nim wosk o zapachu ciasta z rabarbarem.. uuuuwielbiam!
    czarnego kokosa też bym chętnie zwąchała :)

    przytulanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nooo, powtarzam się. ;)
      A któryż to wosk pachnie ciastem z rabarbarem?
      Zjadłabym ciasta z rabarbarem.

      Odprzytulanie :)

      Usuń
    2. pospolity wosk z Łolmartu :D taka perełka pośród zwykalków..
      nazywa się rhubarb crumble i pachnie jak świeżo upieczone ciasto drożdżowe z rabarbarem i kruszonką

      Usuń
    3. Kurde, fajnie, że walmarcie są takie pospolite woski.

      Usuń
  7. Niestety nigdzie nie mogę ostatnio dostać Black Coconut, wredni ludzie mi wykupili :/

    OdpowiedzUsuń
  8. No czyli nasze rokowania były prawidłowe - czarny kokos Ci podszedł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helooooł, przecież Ci pisałam, że go kocham.
      Ale Turquoise Sky nie mogę zdzierżyć.

      Usuń
  9. Pierwsze zdjęcie dało mi do myślenia. Dobrze, że się wyjaśniło, co to, bo nie mogłabym dziś pracować.
    Muszę koniecznie dorwać się do tej książki!
    I do czarnego kokosa :)
    Ps. Oby Ci tej pracy trochę ubyło, bo chcę poczytać o innych książkach godnych polecenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Goood, gooooood ;)

      Ja polecam, choć ostrzegam, że jest przygnębiająca.
      Damn, ja też chcę poczytać inne książki godne polecenia. Niech się ziści.

      Usuń
  10. Miałam kupic ten czarny kokos, ale bałam się, że będzie "zbyt" kokosowy:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeśli już kokos, to tylko w kokosankach. Wolę smakować niż wąchać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. zadzwonię do Ciebie jeszcze dzisiaj Słomnimku.
    Chciałabym czekać i pachnieć z Tobą.
    Albo coś tam.

    Zamieszkajmy razem <3

    :) :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Żadnego? Nawet jednego krótkiego filmu? A ja tu marudzę na brak chwili dla siebie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko filmiki na YT, ale też niewiele. Spoko, ja po prostu inaczej "marnuję" te wolne chwile.

      Usuń
  14. Jestem uzależniona od takich zakładek indeksujących, najchętniej oblepiłabym sobie nimi ściany :). U mnie w lutym też lipa jeżeli chodzi o filmy, za to całkiem nieźle poszło z książkami :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to piąteczka! Cieszę się, że ktoś mnie tutaj rozumie ;)

      Co tam przeczytałaś?

      Usuń
  15. Meliska dobra rzecz. Książkę przeczytam teraz, bo jestem masochistką.
    Kokos nie zachęcił mnie podczas ostatnich zakupów. Tzn kontrastem kusił, ale nie opisem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, uważaj z tą książką, Lalo.
      Kokos po rozpaleniu pachnie inaczej niż na sucho. Ale spoko, są inne zapachy ;)

      Usuń
    2. Kupowałam przez net, więc bazowałam tylko na opisach. "Kokos, drzewo cedrowe i egzotyczne kwiaty" - nie lubię cedru, a kokos z enigmatycznymi kwiatami wydawały mi się mdłe, więc stwierdziłam, że kupowanie tylko dlatego, że podoba mi się kolor byłoby głupotą :D
      No ale niedługo do mnie ruszą inne artakcyjne smrodki ^^

      Usuń
  16. Gruchy, gruszki, gruszeczki!
    Najlepsze z własnego ogrodu.
    Zerwane przez Tatę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, no, też kiedyś mieliśmy gruszę. Ale wiatr ją wyrwał z korzeniami.

      Usuń
  17. lubię te gruszki;)

    p.s. kiedy się spotkamy w tym marcu? paczuszki z BU i ZSK czekają:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Bogusiu, bardzo Cię przepraszam za zwłokę. Odezwę się na maila.

      Usuń
  18. Dziękuję za wszystkie komentarze.
    Jem gruszkę i piję melisę ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cheeeeers!
      Ja gotuję obiad i układam wieżę z klocków :D

      Usuń
  19. Ej.
    Ejże.
    Jaktoniematumojegokomentarza? :(

    Będzie zlepek niepowiązanych ze sobą zdań, bo czuję niedosyt słomkowego jestestwa i muszę się odnieść do kilku różnych miejsc/punktów/zdań.
    Odpozdrawiam przede wszystkim :* Z melisy przerzuciłam się na Theraflu, uwielbiam to jak ścina mnie z nóg. Śpię, śpię i śpię. Jest błogo i fajnie. I skutecznie!

    Z miękkimi owocami mi nie po drodze. Chyba, że z natury muszą takie być, jak na przykład... Hm. Nic nie przychodzi mi do głowy. Twarde jest dobre, dobre jest twarde.
    Muzykę ogarnę jak wyjdę z pracy, Yankee jak kupię kominek, książkę - jak znajdę. Jestem dumna z siebie, bo zaczęłam znowu więcej czytać (Jeż sprzed 3-4 lat gorzko się właśnie zaśmiał, potrafiłam mieć na raz wypożyczone maksimum - 4 książki ze wszystkich trzech miejskich bibliotek, w których istniałam). Właśnie zaczęłam trzecią książkę tego miesiąca (miesiąca, nie tygodnia - chlip) i zamierzam tego stanu nie zmieniać. Wydaje mi się, że 'mapa...' mogłaby trafić w mój gust.

    Cmok w krok. Znowu ssę pałkę, jeśli o maile chodzi. Ale myślę i w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :*

      Wiesz, ja ostatnio to bym spała i spała. Przesilenie zimowe mam. Jeszcze żebym tak sobie mogła na to spanie pozwolić :/

      Po prostu lubisz jędrne rzeczy.

      Podziwiam Cię, ja chyba nigdy nie czytałam aż tak dużo, no może w podstawówce, jak miałam fazę, że książkę trzeba przeczytać w jeden dzień (ale tamte książki były cieńsze). To może napisz coś czasem o tych lekturach u siebie, hm? Z chęcią bym przeczytała. :)

      Nie spiesz się z mailami, nic na siłę przecież. Mnie jest i tak dobrze, że się do mnie tu odzywasz.

      Odcmokuję ;)

      Usuń
  20. Ja mogę tylko czasem, ale wtedy się nie wyrabiam z niczym. W ciągu tygodnia obskakuję w pracy poranną i popołudniową zmianę. Wtedy mam czas żeby pospać. Gorzej, kiedy z popołudnia mam się przestawić na rano, brrr.

    Pewnie że lubię. Muszę nad własnym tyłkiem popracować, fajnie byłoby mieć coś jędrnego w zasięgu ręki. ('sometimes i grab my boobs because, well, i can')

    Składałam litery w wieku lat trzech, mając lat sześć śmigałam po 'Dzieciach z Bullerbyn' i innych takich. Się wzięło i zepsuło to wszystko kiedy na studia poszłam. Czasu brak, proszę pani, czas goni nas cały czas.

    Napiszę :) Sama lubię takie niekosmetyczne miesięczne podsumowania. Muszę tylko zebrać trochę materiału i czasu. Jedną z ostatnio przeczytanych książek chętnie się podzielę. Baaardzo chętnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ueeee, nie trafiłam w odpowiednie okienko^^

      Usuń
    2. Gdybyś się nie bawiła cyckami, to byś trafiła ;P

      Czego tego czasu musi być coraz mniej zamiast więcej? Wiem, dziwnie to zabrzmi, ale bywa (dość często niestety), że wolę sobie pospać albo wyjść na spacer niż czytać. Kocham książki, nie chcę, żeby znikały z mojego życia, ale potrzebuję też takiego bycia tu i teraz, a nie tam. Albo kompletnego odłączenia (to w przypadku spania).

      Poza tym już kilka razy zdarzyło mi się, że jak spotykałam kogoś inteligentnego, to się okazywało, że szybko nauczył się czytać ;)

      Jestem żywo zainteresowana, co tam przeczytałaś. Bo na razie widziałam tylko o gąszczu przecinków. ;)

      Usuń
    3. sometimes i grab my boobs because, well, i can --> this made my day:D:*

      Usuń
    4. Dzieci z Bullerbyn czytam profilaktycznie co wakacje:)

      'kawałeeeeek kiełbasy dobrze obsuszoneeeeej...'

      Ja przestałam czytać odkąd poznałam coś takiego jak osobisty komputer, i Kwejk, i Facebook, i gmail, i blogi, well głównie blogi.

      Usuń
    5. Jak już (i o ile) dorobię się swojego potomstwa, to powrót do bajek będzie chyba jedną z fajniejszych rzeczy ;)

      Cóż, grunt, że coś czytasz ;)

      Usuń
    6. Kawałek kiełbasy! <3
      Nie pamiętam kontekstu ale było, było. Ciekawe jak ludzie patrzyliby na mnie, gdybym czytała 'Dzieci...' w autobusie.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...