niedziela, 16 grudnia 2012

Tłusty wpis

Łeb to dzisiaj mam jak sklep.
Taki duży, z meblami i żółto-niebieskim logo. Szkoda tylko, że dotrzeć się nie udało.

Ale przynajmniej w ten weekend zaliczyłam rosół z prawdziwego zdarzenia. Fuck yeah!

Porozmawiajmy zatem o Hebe. Cieszę się niezmiernie, że to właśnie Hebe przywędrowało do centrum mojej mieściny, a nie kolejny Rossmann. Zawsze to jakaś odmiana. Dla kolejnego Rossmanna miejsce też się znalazło, ale w bezpiecznej odległości od reszty, możemy zatem spać (w miarę) spokojnie, wszechświat nie imploduje.

Zebrałam kilka groszy na dzień uroczystego otwarcia, a potem je uroczyście wydałam i założyłam kartę stałej klientki. Mój pugilares już pęka w szwach od tych wszystkich komicznych plastików. Wolałabym, żeby pękał od gotówki i kart płatniczych z niewyczerpanymi zasobami. Kto by nie wolał? No, ktoś na pewno.
 
Tymczasem dostałam kupon (10 złotych) na kolejne wydatki pierwszej potrzeby. Mówię na zapas, żeby nikt nie wpadł na pomysł, że na zdjęciu poniżej widać rachunek.

Nowi współlokatorzy.

Poszłam przede wszystkim po Biodermę Sebium, której chyba żadnej z Was nie trzeba przedstawiać i która kosztowała 15 złotych bez grosza za 250 ml. Cena, uważam, uczciwa. Mogę w końcu spróbować i przekonać się, czy robi coś lepszego niż micelarny burżuj. Poza tym jest pompka. Pompka się przyda.

A później to już była wycieczka krajoznawcza.

Zawędrowałam pod szafę z Revlonem i wyciągnęłam z niej pachnący lakier za 10 złotych bez grosza.

O zapachu gejfiuta?

Mieni się.

Lakier pachnie jak... pachnące lakiery. Upojny smrodek przeradza się powoli w chemiczny owoc. Po pierwszym smarnięciu stwierdzam, że ładnie się mieni i ma słabe krycie. Będzie świetny do layeringu. Nie posiadam się z radości.

Patrzcie na to: Może być stosowany samodzielnie lub jako druga warstwa na tradycyjny lakier do paznokci Revlon.
Z innym nie podchodź.


Poza tym zaskoczyła mnie szafa Catrice wypełniona po brzegi limitką SpectaculArt. Tym razem pohamowałam swą emocjonalność i chłodnym okiem oceniłam zawartość. Podarowałam sobie:
  • rozświetlacz (bo jakieś drobinki)
  • róż w musie (jestem taka silna)
  • jakiś czarny liner (nie potrzebuję cię)
  • kępki (widziałam lepsze)
  • pomadki (śliczne są, takie transparentne, chlip)

Skończyłam za to z:

... nimi.

Reszta lakierów zupełnie mnie nie poruszyła, natomiast cienie... mmm, mogłabym więcej, ale no bez przesady. Prawda? PRAWDA?

Bardzo mi się podoba, że te paski, które pikają przy bramkach są tak sprytnie naklejone.
Zawsze to jakieś zabezpieczenie przed macantką i jej paluszkiem wierciuszkiem.

Topper Gold Leaf ma przezroczystą bazę napakowaną heksami i drobniejszym brokatem. Jest złoty, ale taki chłodny złoty. Porównałam go na szybko z 67 Make It Golden Essence. Baza to lakier zielonkawy szarak z Wibo (Plant Life 1).

Catrice / Essence / Catrice / Essence

Po jednej solidnej warstwie widać, że te dwa toppery to jednak inna historia. Make It Golden jest bardziej złoty (ta zielonkawość to wina lakieru bazowego), ma jeszcze większe heksy niż Catrice plus mniejsze heksy i taki drobny pył, którego w ogóle brak w Gold Leaf. Poza tym lakier Catrice nakłada się obficiej.
Kosztował 12 złotych bez grosza.

Który lepszy? Oba! :)




Teraz czas na cień i jego piękne tłoczenie.

04 Artfully Lustrous








Cień ma bardzo dobrą pigmentację, piękny połysk typu tafla i świetnie spisuje się w roli rozświetlacza wewnętrznego kącika (dziś próbowałam). Jestem poważnie zauroczona. Gdybym miała mniej zapasów (i więcej gotówki), brałabym pozostałe. Cienie to moim zdaniem mocna strona tej limitki. Kosztują 15 złotych bez grosza.


Czyżby to już wszystko?
A nie. Zostało jeszcze coś, z czym spotkałam się po raz pierwszy.
Madame Lambre.

No wiadomo, że ty, bo przecież nie ja.





Znacie tę markę? Teraz pewnie już tak, skoro wczoraj napisała o nich Cammie.
Ja z ciekawości wpakowałam się także na stronę internetową www.madamelambre.eu, bo w Hebe to i tak zasoby ograniczone. Widzę, że firma oferuje pielęgnację (hmm, składów na stronie brak), kolorówkę i akcesoria. Widzę, że dużą wagę przywiązuje do opakowań. To nie jest do końca moja stylistyka, choć przyznaję, że jest ładnie. Podoba mi się konsekwencja. Mam nadzieję, że zawartość jest równie przemyślana.

Zmacałam jedną pomadkę - była dobrze napigmentowana, kremowa, ale nie matowa. A potem ruszyłam na cienie. Nawet skusiłam się na numer dwa. Kosztował 10 złotych bez grosza.



Niby taki niepozorny, ale opalizuje na chłodny róż. Pomyślałam, że będzie idealny do dziennych makijaży, ale gdy dziś wypróbowałam go na oczach, zrewidowałam swoje plany, bo ten różowy połysk najlepiej wyłazi w sztucznym świetle. Konsytencja bardziej w kierunku pudrowości niż kremowych duochromów Kobo.


Na razie nie jestem oszołomiona, ale i tak uważam, że jest nieźle.
Aha, ważne, cień nadaje się do palety magnetycznej. Może być Inglot, ale taki bez separatorów, ponieważ prasowańce Madame Lambre mają większą średnicę.

Można też wspomóc firmę i kupić szkatułkę od nich.

W tle Inglot oraz Kobo.

Czy to już wszystko, co chciałam powiedzieć?
Na pewno nie, ale na dzisiaj wystarczy. Co za dużo, to niezdrowo.



Psst, dopiero wczoraj odkryłam, że Hebe to skrót od Health&Beauty.
A poza tym Jeronimo Martins...


EDIT: A kto policzy, ile grosików mi się ostało? ;D

101 komentarzy:

  1. Gold Leaf jest fenomenalny!
    No masz, a miałam oszczędzać i nic nie kupować...;_;


    (cień ML też mi się podoba...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paramore, prawie sprawiłaś, że poczułam się winna ;)

      Usuń
  2. Fajne zakupy!
    Bioderma Sebium to moje odkrycie, posłuchałam Stri bo miałam focha na Biodermę a odkryłam świetny micel. Niedawno była u mnie w aptekach promocja 250ml z pompką za 9,90. Zrobiłam zapas jak szalona :D

    Madame Lambre nie znam, nic mi ta firma nie mówi. Pierwszy raz czytam u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo zaprzyjaźniłam się z micelem Bourjois, chyba już czwarta butla leci, ale postanowiłam sprawdzić, skoro cena atrakcyjna. Za 9,90 też bym brała ;)

      Mnie też ML nic nie mówiła, ale widzę, że wieści szybko się niosą.

      Usuń
  3. Seldirimo, czytałam sobie wpis "O nas" w sklepie internetowym i widziałam, że Lambre istnieje jako firma już od ponad dwóch dekad. I że jak dotąd głównie opierali się na pracy konsultantów. W każdym razie dla mnie i firma, i ta marka z 2009 roku to zupełna nowość. A poznaję ją z jeszcze większą ciekawością, bo widzę, że centralę mają w moich okolicach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No i po co wchodziłam! Teraz będę jeździć po Warszawie jak głupia w poszukiwaniu tych cieni z Catrice. Wyglądają jak żelowe EL i Kiko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam. Przynajmniej wycieczkę sobie zrobisz ;)

      Usuń
  5. Cena za biodermę zacna. Ja ostatnio kupiłam 500ml za 39,90zł i miałam poczucie dopsz zrobionego interesu. Jak się okazuje - not... Z tym, że koło mnie nie ma hebe. Acz gdyby wszechświat implodował od natężenia rossmannów, nie byłoby centrum mej wsi. A jest, ma się świetnie i na przestrzeni kilometra są 4 rossmanny ;).
    Paluszek wierciuszek mnie rozłożył :D
    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już myślałam, że o mojej wsi mówisz, bo właśnie w jej centrum jest podobnie, kiedyś nawet było 5. Ale potem zajarzyłam, że przecież Hebe niet.

      Pozdro, pozdro :)

      Usuń
  6. ojejku, będziemy musiały się razem po hebe przejść :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo. U mnie w Hebe ostatnio straszyło Revoltaire, ale może rzucili już Spectaculart :). Zaciekawił mnie ten cień z Madame L'Ambre - są do nich testery?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak są. Testery pomadek, cieni, a nawet lakierów. Na resztę nie patrzyłam, choć nie wiem, czemu nie obadałam kredek... Następnym razem.

      Usuń
    2. To chyba pójdę coś pomacać :D

      Usuń
    3. Słusznie. Macanie za przyzwoleniem jest fajne ;)

      Usuń
  8. Ładny topik a jakie jeszcze kolorki Catrice były?:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że u mnie nie ma Hebe bo Rossman i Natura już tak nie zachęcają jak kiedyś.. Powiem Ci, że te lakiery co kupiłaś bardzo kuszą ale ja na razie mam na nie szlaban xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shellmua, szlaban to i mnie by dobrze zrobił. Na drogerie w ogóle XD

      Usuń
  10. U mnie w Szczecinie Hebe nadal jak nie było,tak nie ma:/ a cień Catrice po prostu boski!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JuicyBeige, może jeszcze przybędzie. Jeronimo Martins ostro działa.

      Usuń
  11. Marzy mi się rozświetlacz & cienie z tej catricowej limity, ale zanim wygrzebię się w mojej umieralni, to pewnie wszystko sprzątną :/ smark smark.

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja się od Ciebie dowiaduję, skąd nazwa Hebe :)

    OdpowiedzUsuń
  13. catrice sa strasznie podobne do edycji limitowanej z sephory :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuu, a to ciekawe. Co to za edycja? Muszę obadać.

      Usuń
    2. ona chyba nie ma zadnej nazwy sa w niej 4 cienie identycznie wygladaja i maja super pigmentacje :) jeden kosztuje 55zl

      Usuń
    3. Uuu, no to ja robię pas, ale może sobie pójdę obejrzeć. :)

      Usuń
  14. O, Hebe w Gdyni. Super. Kallosa muszę tam nabyć.
    Co do "madame lambre" - współpracowałam z nimi służbowo przy Kinie na Obcasach w czasie kiedy byli po prostu "L'ambre". Przygotowali się fajnie, Panie były zadowolone, a ja dostałam od nich w prezencie pakiet kosmetyków, które rozdałam w biurze, sobie zostawując jeno lakier. Prawdziwy jednowarstwowy czerwony. Serio. W maleńkim (chyba 5 ml) flakoniku wszystko było bez zarzutu - aplikacja, pędzelek, czas schnięcia. Tylko strasznie śmierdział. Trwałości nie oceniam, bo za dużo łapami macham, żeby cokolwiek było trwałe. Ale cieszę się, że znów będę mogła go kupić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo ciekawa informacja. Oni dalej są Lambre, tylko po prostu nową markę sobie stworzyli na ekskluzywne kosmetyki.
      Kallosa też zapewne prędzej czy później nabędę - tak mnie dziewczyny zachęcały pod poprzednim wpisem.

      Usuń
  15. Ten topper z Catrice jest dużo ładniejszy od tego z Essence, a ja żyłam dotąd w przeświadczeniu, że ten z Essence jest piękny, więc nawet nie umiem sobie wyobrazić jak bardzo jopiłabym się na paznokcie gdybym dorwała tego z Catrice ;) A zakupy widzę całościowo udane, madame lambre mnie zainteresowało, cień wygląda ślicznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, Joasiu, to może lepiej ostrożnie z tym topperem, bo może być niebezpieczny... ;)

      Usuń
  16. to i ja się może przejdę do Hebe :) moją uwagę zwróciło, że otwierane jest przy tak dobrze znanej nam Biedrze.
    Ten top piękny jest! Ale mam niechęć do topów - ze zmywaniem związaną...

    Nic prostszego - 5 groszy :D to już nawet ma swoją własną większą monetkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to też ze stajni Jeronimo Martins.

      A może folijka albo baza peel off z essence?

      Za tę piątkę, to masz piątkę z matmy ;)

      Usuń
  17. Ten top z Catrice jest przepiękny! Szkoda, że u mnie nie ma Hebe :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeszcze otworzą? A na razie... mniej pokus ;)

      Usuń
  18. Kiedy w Poznaniu będzie Hebe? :(( Jestem głodna tej drogerii! Świetne zakupy poczyniłaś. Za tyle to bym kupowałam Biodermę ;-)

    Ta nowa marka jest mi obca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bello, nie wiem, ale z ciekawości wrzuciłam "drogeria hebe poznań" w google i mi wyskoczyła oferta pracy na stanowisku zastępcy kierownika, więc może wkrótce. :)

      Usuń
  19. Hebe fajne jest, ale niestety nie po drodze mi do niego :)) świetny top coat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale od czasu do czasu... można zmienić trasę ;)

      Usuń
  20. O proszę, Ty też od tych z Madame cośtam? :D

    Jak ja lubię zapach grapefruitów.
    Jakiś czas temu przyglądałam się tym lakierom, ale to już parę miesięcy temu - próbowałam nawet wąchać... ale niestety, jak przypomniała mi pani-od-lakierów - przecież pachną dopiero po użyciu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Ty tu insynuujesz? Ja nie od nich, ja sam przecież... ;)

      Muszę go dobrze wyschnąć i obwąchać. Zobaczymy, ile w nim grejfiuta.

      Usuń
    2. Ej, napisz kanieszno tę recenzję ze słoczem, chciałabym sobie sprawić ten żywojasnozielony, żółty, róż i chyba nawet filet - oczywiście muszę niestety przetrzebić wybory.

      A widziała, Waćpanna lakierzastą nowość[?] z Maybelline w Biedroniu, którą mnie dane było omacać? Jakieś interesujące cosie się pojawiły i kosztują całe 899 groszy.

      Usuń
    3. Się postaram się. Tylko musi mnie najść czas i ochota.
      Filet bardzo mi się podobał. I niebieski też.

      Coloramę, si? Widziałam. Ale jakoś tak... nic mnie nie wzięło. To znaczy ładne są kolory, ale ja już to wszystko mam. ;)

      Usuń
  21. też jadłam prawdziwy rosołek u mamy mjammmm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dzisiaj będzie barszczyk :D

      Usuń
    2. A u mnie ŻEBRAaa!
      Przesmaczne, autentyczne, świniowe żebra [żebrze^] w potrawce z cebułą, mogłabym żreć i podżerać, niczym [Nietzschem^] rdza żelazo. No. I wogle.

      Usuń
    3. No i już wiem, co Zające chętnie pałaszują ;D

      Usuń
    4. To ja lepiej uciekam, gdzie pieprz rośnie.

      Usuń
    5. O, a ten, przywiozłabyś mi sadzonki pieprzu?

      Usuń
  22. Przepiękny ten złoty topper! Będzie mój :DDD

    OdpowiedzUsuń
  23. ale piękne to co masz na pazurach! zakochałam się :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Szkoda, że u mnie nie ma hebe :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :(
      Może jeszcze się znajdzie.
      Jeśli jest tam coś, czego bardzo potrzebujesz, a gdzie indziej nie ma, to ja służę pomocą.

      Usuń
    2. Bardzo Ci dziękuję za propozycję :)
      Jagby mnie coś bardzo przypiliło ;) to się odezwę.

      Usuń
  25. Gdzie jest Hebe??? Bo właśnie od wczoraj chcę zamówić kasetkę z cieniami i rózami ML ale wolałabym je najpierw zmacać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kat, Hebe jest na Świętojańskiej, tam gdzie kiedyś była cukiernia Monika, tuż obok Pizzy Hut i dawnego kina Warszawa.

      A w ogóle to wiesz, że oni mają siedzibę w Gdańsku i możesz sobie zamówić i za darmo odebrać? O ile się orientuję to jest gdzieś na wysokości Przymorza.

      Usuń
    2. Szkatułki piękne. Cenne :)

      Usuń
    3. Serio, serio??? Wow, w takim razie w ogóle nie ma nad czym się zastanawiać :D Bo przepadłam jak tylko zobaczyłam te grafiki secesyjne :)

      Usuń
    4. Na stronie znajdziesz dokładny adres :) Sama się zainteresowałam, może kiedyś się skuszę na coś więcej.

      Usuń
  26. Ooo, cień Lambre bardzo zachęcająco wygląda, właśnie byłam na ich stronie i... jestem pod wrażeniem, opakowania bajeczne, zwłaszcza pielęgnacyjnych kosmetyków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taniko, oby zawartość była równie bajeczna. :)

      Usuń
  27. no ja zamówie madame lambre przez internet:) i juz wiem ze cienie wezme na pewno!

    OdpowiedzUsuń
  28. no nic, pójdę i też zgrzeszę zakupami w hebe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko ładnie się potem wyspowiadaj komu tam trzeba;P

      Usuń
  29. Topper jest piękny! Chyba sama nad nim pomyślę.

    OdpowiedzUsuń
  30. Mam wielką ochotę spróbować tej wersji biodermy, nawet nie wiedziałam że 250 ml też są z pomkami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lady, spokojnie, ja w ogóle nie wiedziałam, że są biodermy z pompkami. ;)

      Usuń
  31. Wycieczka krajoznawcza. ;-)

    Podoba mi się wzornictwo obu cieni - tzn. to, co na nich wytłoczono - oba świetne!

    OdpowiedzUsuń
  32. Revlon w buteleczce prezentuje się cudnie, koniecznie pokaż go na paznokciach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulo, się robi się.
      Choć nie wiem, czy zdecyduję się na efekt solo.

      Usuń
  33. Oooo, Madame Lambre! Ciekawi mnie, ciekawi. Obczajam ich od paru dni i kuszą mnie te ich art-dekowe opakowania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Xkeylimex, widzę, że sporo osób jara się tymi opakowaniami. W sumie się nie dziwię ;)

      Usuń
  34. jaki śliczny lakier na paznokciach. :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Świetnie wyglądają Twoje pazurki :))
    Nie ma to jak zakupy :D

    Buziaki,Magda
    PS.Zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  36. Jakie śliczne zdobycze! Catricowe najlepsze, ten cień wygląda obłędnie :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Ja też wierzyłam w magiczną moc tego paska! Niestety moją wiarę pogrzebała pewna - jak to ładnie określiłaś - macantka, która tipskiem podważyła zabezpieczenie po czym, z nieskrywanym entuzjazmem, odkręciła tusz i poczęła kontemplować szczoteczkę. Nic to, że obok leżały testery. Ba, nawet sucha szczoteczka była wystawiona! Ona musiała, MUSIAŁA, zobaczyć, co jest w środku. A nuż okazałoby się, że tusz jest jakiś inny niż w testerze? Może złe pracownice włożyły do niego pastę do butów?! Albo węgiel w płynie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Westko, to taka macantka - niewierna tomaszka.
      Wiem, że nie jest to najlepsze zabezpieczenie, bo sama w ten sposób pozbyłam się naklejek w domu, ale liczę na to, że chociaż jakiś odsetek wścibskich babsk się zniechęci.

      Usuń
  38. masz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))

    OdpowiedzUsuń
  39. ja właśnie chciałabym tai rytuał u siebie wprowadzić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, w takim razie życzę, żeby się udało :)

      Usuń
  40. Nawet świątecznie pazury wyszły:P Podoba się, no.

    OdpowiedzUsuń
  41. Cień Catrice pięknie wygląda, chyba warto mu się przyjrzeć z bliska:)

    OdpowiedzUsuń
  42. Ale fajna faktura tego cienia Catrice! :) Świetna!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...