środa, 9 maja 2012

Retrospekcja styczniowa

Ostatnio nie pisałam zbyt wiele, ale spokojnie, zaraz zrobi się gęsto od nadmiaru słów.

Ten post dojrzewał sobie w wersjach roboczych od czasu pewnej zabawnej awarii.
Dzisiaj daję mu pożegnalnego całusa i posyłam w świat.
A Was ostrzegam: nie dobrniecie do końca.


1. Żel dogłębnie oczyszczający (L'Oréal)
150 ml / 16,99 zł (promocja)

Pocieradełko zostaje ze mną.

Kupiłam go, bo miałam chrapkę na gumowe pocieradełko. Mniej więcej w kwietniu zeszłego roku. To było długodystansowe zużywanie. Ale tylko dlatego że mieliśmy ciche dni... przez pół roku. Obraziłam się na niego, bo bardzo wysuszył mi skórę na policzkach. Jak przystało na początkującą damę, dopuściłam się kilku niewyszukanych epitetów, wepchnęłam klienta głęboko do szafy i szybko zapomniałam. Aż któregoś sprzyjającego dnia w przypływie łaskawości wyciągnęłam go na brzeg. Tym razem ograniczyliśmy kontakty do jednego mycia dziennie (a nie dwóch). Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu zachowywał się poprawnie. Pienił się (SLES na drugim miejscu), mył, odświeżał i służył dzielnie aż do rozkrojenia – o dziwo w środku nie została nawet kropelka. Tylko tyle i aż tyle. Drugi raz nie kupię. Zresztą teraz mam melodyję na oleistość.

Masażyk za to pierwsza klasa.


2. Krem żel do skóry wokół oczu (Faberlic)
15 ml / 19,90 zł (kosmetyk katalogowy, więc często i gęsto w promocji)

Wyższość nad niższością.

Ma plusa za higieniczne opakowanie, za przyjemne chłodzenie i nawilżanie, a nawet za wydajność. Ale cieni spowodowanych zmęczeniem, stresem i niewyspaniem to mi raczej nie zlikwidował (pokażcie mi krem, który to robi). Mogłabym do niego wrócić, ale szukam teraz intensywniejszych doznań.



3. Aktywny przeciwtrądzikowy krem na noc z kwasem salicylowym
oraz antybakteryjnym kompleksem roślinnym (Faberlic)
50 ml / 29,90 zł (zazwyczaj tańszy)

Syfy go nie lubią.

Pierwsze wrażenie: poproszę więcej. Skóra zareagowała zaskakująco dobrze. Nowych wyprysków niet, a drobne ranki kaputt. Uradowałam się, ale postanowiłam tego nie uzewnętrzniać, ponieważ – jak wiadomo – różnie bywa. Słuszne posunięcie. Okazało się, że trafiłam na korzystny moment. Chociaż potem nie było już tak różowo, krem wyzerowałam z przyjemnością. Lubiłam go za szybkie wchłanianie. Niestety nie powstrzymał nowych wykwitów, ale kiedy już się pojawiały, od razu dostawały po łbie.


4 i 5. Szampon i odżywka Elsève NUTRI-BLASK: Lustrzany blask, aksamitny dotyk (L'Oréal)
400 ml (szampon) i 200 ml (odżywka)

Skarłowaciałe.

Na szczęście moje włosy nie potrafią czytać i nie wiedzą, że skład jest fe. Zanim postanowiłam stracić czas (wątpię, że lepsza pielęgnacja zmieni cokolwiek w moich włosach), zużyłam wiele butelek różowego duetu i nie narzekałam, wręcz sobie chwaliłam. Tylko pamiętajcie, że moje przykrótkie cienkusze z natury są nijakie. Wszystko im jedno, byle żeby się nie elektryzowały. Ech, w kwestii włosów wgrałam sobie olbrzymiego (prawie największego) kompleksa i raczej szybko się go nie pozbędę. Nie można mieć wszystkiego. Ja na przykład nie mogę mieć bujnej, seksualnej fryzury. Chyba że sobie przeszczepię.

6. Żel pod prysznic kaktus i guarana (Original Source) 
250 ml / 6,99 zł

Kaktus, który nie kłuje. Ale wysusza Słomki.


Kiedyś przed Rossmannem stał kartonowy domek z intrygującym guziczkiem. Jasne, że nacisnęłam. Ale nic się nie stało. Dopiero gdy odwróciłam się na pięcie, by odmaszerować (do kolejnej drogerii), z mrocznych kartonowych czeluści wystrzeliła nagle ręka dzierżąca miniaturkę miętowego żelu pod prysznic. Jak miło! Od tamtej pory wiem o sobie coś nowego: miętę czuć lubię, ale raczej, ehehehe, nie pod prysznicem. Postanowiłam, że dam szansę innej wersji zapachowej (ofiara marketingu). Padło na kaktusa i guaranę. Na początku było miło, ale potem się skiepściło. Zapach jakoś spowszedniał, a skóra zachowywała się jak przesuszona. Nie, na razie nie mam zamiaru do ciebie wracać. I jeszcze ta nazwa: Original Source?! Specjalnie, żeby Słomka cały czas myślała, że to jest Organic Source! A nie jest. Może tylko w skrajnym ujęciu.


7. Serum intensywnie wyszczuplające + ujędrniające. Antycellulit 3D.
Do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii (Eveline Cosmetics)
250 ml / 11,49 zł (promocja)

Pozbędziesz się tłuszczu, wyrzeźbisz sylwetkę,
będziesz miała udane życie erotyczne, liczne sukcesy zawodowe i lśniący dom.

Producent obiecuje tyle wierzb z gruszkami, że czuję się zobowiązana do przeprowadzenia dokładnej sekcji zwłok. Niech tylko wykończę scrub do tłuszczu i smar do cycków z tej samej mafii. Będzie się działo!
 

8. Planet Spa: Śródziemnomorski krem do ciała z oliwką (Avon)
200 ml / 49 zł (ale pamiętajcie o nieustających promocjach)

Przydatne opakowanie.

Już marudziłam tutaj.


9. Masło do ciała Tutti Frutti: Liczi i rambutan (Farmona)
250 ml/ 13,19 zł (promocja na niby)
Farmazony od Farmony.

Masłoszparkę pamiętacie? Nie? Odmaszerować tutaj.


10. Waniliowy krem do ciała Sweet Secret. Wanilia i indyjskie daktyle (Farmona)
225 ml/ 8,99 zł (promocja)

Kochana rączko, dziękuję za podpis!

Słomek się wypowiedział tu.



11. Maseczka oczyszczająca z glinką krzemową i minarałami (Be Beauty)
50 ml / ok. 6 zł

Odpowiedź brzmi: "Nie".

Lubię glinkę, lubię maski z glinką, ale ta maseczka ma z nimi niewiele wspólnego. Moje zastrzeżenia wzbudziła już sama konsystencja, jakaś taka rzadka, przypominająca mleczko, zamiast zwartą, gęstą pastę. Wrażenie po zastosowaniu? Coś było na twarzy, ale już się zmyło. Moja skóra wcale nie wyglądała lepiej (gdzie te zwężone pory? gdzie zapobieganie błyszczeniu?). Racja, czułam, że jest oczyszczona i odświeżona, ale równie dobrze mogłabym sięgnąć po żel i wymiziać gębę gumosmyradełkiemWyszłoby na to samo. Oj, kochana, dożywotni ban na moją łazienkę!


12. Balsam do ust Pure&Natural z oliwką i cytryną (Nivea)
4,8 g / ok. 7 zł

Na ulicy Żyła żyła sobie żyła.

Najlepszy w nim jest zapach. Nawilża natomiast średnio, na pewno nie długotrwale. Dobry na cieplejsze pory roku albo gdy usta są ustami, a nie wyschniętą skorupą. Naszła mnie ochota na wersję z miodem, ale zapasy! Zerujemy, nie szalejemy.

Aż tej żyle pękła żyła i ta żyła już nie żyła.


13. Musująca kula do kąpieli – lawenda i pomarańcza (Body Club)
165 g /3,99 zł (biedronkowy szał)

Kullllka <3

Wiecie, że to było nawet przyjemne? Nie, nie siedziałam sobie na tej kuli, kiedy byłam w wannie. Dowód tutaj:

Patrzcie jaka "tłusta" woda się zrobiła :)

Fajnie musowało, a jeszcze fajniej pachniało (mówiłam już, że mam melodię na lawendę?). Nawet się nie przejęłam brakiem piany. Kurza twarz, szkoda, że ta impreza nie jest tańsza. Cztery złocisze mogę jeszcze rozpuścić w wodzie, ale regularna cena ze sklepu osiedlowego (prawie dwa razy tyle!) skutecznie mnie odstrasza.


14. High Impact Mascara 01 Black (Clinique)
4 g / darmoszka z Syfory
(pełnowymiarowe opakowanie: 8 g /ok. 90 zł)


Nie odchodź!

Pamiętacie zeszłoroczną wakacyjną promocję w Syforze? Trzeba było złożyć niechciany tusz w ofierze na kontuarze, a w nagrodę dostawało się miniaturkę Clinique’a. Chociaż może miniaturka to złe słowo – w końcu to połowa normalnego opakowania. Świetna sprawa, zwłaszcza że tusz rzucił na mnie urok (i był darmowy :P). Niby 3 w 1 (wydłużający, pogrubiający i podkręcający, oh really?!), a jednak dał radę upiększyć moje oczyska. Na początku był zbyt świeży, więc wysłałam go na leżakowanie i zrobił się idealny. Nie osypuje się, nie skleja rzęs, szczoteczka bardzo na tak, dlaczego już sobie poszedł, no dlaczego?
Niestety, Słomka nie rozbiła banku, więc na razie sobie nie kupi.

W każdym razie na moich oczach wyglądała tak (weźcie pod uwagę, że tutaj jest już mocno stara):

Łyse oko mnie przeraża. Natomiast to po prawej... rzeczywiście High Impact!

Szybki przegląd przy szybkim makijażu. Po lewej z tuszem, po prawej bez.

Uuufff.
A teraz jak na spowiedzi. Kto od razu przewinął do końca?

Niniejszym ogłaszam i uspokajam: raczej nie zamieszczę już więcej wpisów z podsumowaniami zużyć miesiąca. Przyznaję bez bicia, że trochę nuży mnie wysyp takich postów w blogosferze na koniec każdego miesiąca/początek nowego. Dlatego się wypisuję.

40 komentarzy:

  1. dlatego ja stosuję sprytny zabieg i wkładam taki post kiedy mam chęć nie odliczając dni :P sprytnie przyznasz, co nie? XD

    OdpowiedzUsuń
  2. się zgadzam, denka są trochę męczące. ale nawet zgrabnie Ci to wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  3. zawsze możesz popatrzeć na moja seksualna bujna.. No.. fryzurą to bym tego nie nazwała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stri, no tak, popatrzeć zawsze mogę...
      Nie obrażaj swoich włosów. Doceniaj swoje piękno.

      Usuń
  4. Przeczytałam od początku do końca, tak więc:
    pomadka Nivea jest dla mnie beznadziejna, szampony Loreala używałam, ale włosy mi się po nim elektryzowały i to strasznie, masło tutti frutti lubię ale w wersji arbuz/melon, tusz Clinique testowałam, ale nie zachwycił mnie i oddałam Mamie, kulę musującą bym przetestowała, ale nie mam wanny, masła z Avonu nie lubię, a reszty nie miałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cheneelle, brawa dla Ciebie.
      Ooo, czyli trochę się rozjeżdżamy w opiniach.
      To niesamowite, że włosy Ci się elektryzowały, mam zupełnie inne doświadczenia. A używałaś odżywki?

      Usuń
  5. Przeczytałam od początku do końca i nie ziewnęłam ani razu :)
    U mnie po raz pierwszy pojawi się "denkowy post", ale tylko po to, żeby zamknąć gęby niektórym znajomym, bo tekstów w stylu "po co ci tyle tego, kiedy to zużyjesz" mam serdecznie dość. Trudno zrozumieć osobie, która włosy myje 1-2 razy w tygodniu a balsamu użyje może raz w tygodniu, że możesz mieć 3 odżywki, 2 szampony i 3 balsamy do ciała w bierzącym użyciu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I że jesteś to w stanie zużyć w niecały miesiąc :D

      Usuń
    2. Tova1, rozumiem. Ja myślę, że dopóty jest rozsądnie, dopóki zużywamy te wszystkie kosmetyki. Trochę dziwnie robi się, gdy zaczynamy je marnować - wyrzucamy pół szuflady, bo termin minął, a nam nie starczyło czasu, żeby wykorzystać. Chyba że ktoś jest po prostu nałogowym zbieraczem, niech sobie robi co chce - jego kasa.

      Ja zazwyczaj mam po 2-3 różne produkty danego typu (mówię o pielęgnacji), bo lubię sobie nimi żonglować. :>

      Usuń
  6. tak, ten żel z L'Oreala wysusza, ale smyradełko jest fajne

    i też kiedyś używałam różowego duetu do włosów i nie pamiętam, żebym kiedykolwiek się na nie o cokolwiek obraziła :)

    (a ja lubię posty denkowe)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Simply, tak, wiem, bo to przez Ciebie właśnie odkryłam ten szampon :)

      (Good for you. Myślę, że dużo zależy od tego, kto je pisze).

      Usuń
  7. zawzięłam się i przeczytałam od deski do deski ;p mnie też łyse oki przerażają o.o
    Dobrze, że dałaś na zakończenie coś pozytywnego, bo bardzo smutne to denko wyszło ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hatsu, jestem pełna podziwu dla Twojego samozaparcia.
      Smutne? Dlaczego?

      Usuń
  8. ja dotarłam do końca czytając:) Szampon i odzywkę miałam, ale nic nadzwyczajnego nie robiły.

    OdpowiedzUsuń
  9. z żelu L'oreal zostawiłam sobie gąbeczkę i fajnie się spisuje :) serum Eveline należy do moich ulubionych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beauty Wizaż, gąbeczka jest przyzwoita, ale serum mnie niestety zawiodło.

      Usuń
  10. Słomko przeczytałam w całości i ani na chwilę się nie znudziłam. Jedyne co przeszkadzało mi w czytaniu to koledzy w pracy. Jak tak można mi przeszkadzać gdy czytam bloga Słomki! ;-) Żadnego z tych produktów nie używałam. Przyznam się bez bicia, że np. maseł nie używam. Po pierwsze moja skóra prawie tego nie wymaga. Na wypadek gdyby się przesuszyła mam jeden balsam od roku i nie zużyłam nawet połowy. Szczęśliwa ja ;-) Po drugie albo nie mam czasu, albo ochoty, albo cierpliwości żeby smarować się regularnie choć raz dziennie. Jedyny okres regularności w tym temacie miałam gdy przez półtora miesiąca smarowałam się raz w tygodniu, ale wtedy miałam czas i możliwość robić sobie co tydzień domowe spa z kąpielą, peelingiem i innymi takimi ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Veno, no co za niedobrzy koledzy, nie pozwalają Ci czytać moich wpisów w godzinach w pracy no! Jak oni śmią!
      Przyznaję, że ja też do niedawna rzadko korzystałam ze smarowideł. Ale stwierdziłam, że moja skóra to lubi, a ja lubię pachnieć (czekając). Zawzięłam się i teraz smarowanie to mój mały, bardzo przyjemny rytuał. Dziwnie się czuję, gdy po kąpieli czegoś nie wetrę.

      Usuń
  11. Dobrnęłam do ostatniego zdania :)
    Pierwszy raz widzę balsam do ust zużyty do końca! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. też tak długo zużywałam ten żel L'Oréal. z kilkoma przerwami ;) ale masażerek bardzo fajny. oczywiście go nie wyrzuciłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sia, myślę, że poszłoby nam szybciej, gdyby nas oczarował. :)

      Usuń
  13. Przypomniałaś mi, że od 2 miesięcy składuję puste opakowania (poza tymi które mama już mi zdążyła wyrzucić) i pewnie w środku miesiąca wrzucę taki wpis ;) Ja tam lubię oglądać takie notki - motywują mnie :)

    Co do produktów - nie miałam żadnego, pomadek Nivea nie kupuję już bardzo długo ;) O czyściku Loreala się sporo naczytałam i kiedyś nawet chciałam kupić ten produkt wyłącznie dla "ścieradełka" hehe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fiolko, koniecznie się odgruzuj i oczyść swoją przestrzeń!
      Rozumiem, ja chyba aż tak bardzo nie potrzebuję motywacji - uważam, że zużywam swoją pielęgnację dosyć rozsądnie i systematycznie. Ale motywacja, by się przydała do remanentu w kolorówce. Powinnam pozbyć się pewnych rzeczy, do których zaglądam raz na ruski rok.

      Usuń
  14. Dobra dobra, nie ze mną te numery Słomer.
    Bezwstydnie siedziałaś na tej musującej kuli i wyjęłaś ją tylko na zrobienie zdjęcia. Potem znowu na niej usiadłaś i było Ci dobrze.^

    Twoje projekty-denka mogę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajęczak, ehehehe, nie-e-e... no coś Ty... ehehe...

      Okej. Zamierzam pisać o zużyciach, ale w nieco innej formie.

      Usuń
    2. Ha! Przejrzałam Cię!

      Usuń
  15. Tez jestem zadowolona z tego tuszu, a co do różowych szamponów to w czasach przed blogowych używałam tego i wersji Light namiętnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. ja nie przewinęłam :P i lubię denka :D i lubię zakupy oglądać :D tylko glossyboxy już mniej :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Bez problemu doszlam do konca:D Yeeeee to niezle, dojsc i miec jeszcze ochote na wiecej:D

    Pare razy mialam zapal na denko jak poczytalam sobie tu i owdzie ale szybko stracilam zapal do tego, nie bardzo rozumiem idee takich postow no ale ...nie bede marudzic. U Ciebie fajnie sie czytalo i dowiedzialam sie paru ciekawostek. Rozumiem, ze masz dostep do firmy Faberlic? bo jak tak to z checia zloze stosowne zamowienie:D
    Zele OS lubie ale u mnie to one schodza jak woda- doslownie:D wiec za bardzo sie nie przywiazuje chodz zapachy uwodza:D
    Tusz Clinique dluugo byl ulubiencem, mialam go nawet dwa razy co w moim przypadku stanowilo o przywiazaniu;)
    Czyscik z L'oreala dostalam i od czasu do czasu sie nim maziam jednak bardzo ostroznie i poza naczynkami. Nie sadze abym kupila go z wlasnej woli;)

    Tak na koniec, bedziesz jutro?:D bo widzimy sie ze Stri:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hexx, ekhem, co Ty nie powiesz z tym dochodzeniem? XD

      A ja trochę ją rozumiem i dlatego wiem, że już tych wpisów u siebie nie potrzebuję.

      Tak, mam dostęp, dam Ci znać przy kolejnym zamówieniu, ok?
      Właśnie, ja też mam wrażenie, że te żele nie były zbyt wydajne.

      Ojej, no tak, z naczynkami ostrożnie, ja na szczęście mogę szorować trochę mocniej. Ale też bez przesady.

      No właśnie Stri nic nie mówiła, ale chyba i tak bym nie mogła. Może spróbujemy zrobić wideokonferencję na 3 kanały? :D

      Usuń
  18. Fajna recenzja:) u mnie w szafie czeka na mnie chyba też jakieś masło z farmony czekoladowe z masłem shea:P ale tylko otworzyłam go to mój nos zaczął reagować źle na ten zapach podobno czekolady... jak dla mnie czekolada z dużą ilością cukru:( a że go dostałam to chyba nie będę miała problemu z jego wyrzucaniem c'nie? :)
    pozdrawiam dodaję do obserwowanych:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Darusiu994, no proszę, nie widziałam tego masła chyba. Chociaż może to dobrze.
      Dziękuję i zapraszam na kolejne wpisy :)

      Usuń
  19. ''Na szczęście moje włosy nie potrafią czytać i nie wiedzą, że skład jest fe.''

    Rozwaliłaś mnie ;-))

    Te kule z Biedronki są jeszcze w TESCO, ale cena też nie najmilsza... Ostatnio widziałam je za około 6 zł! Od czasu do czasu - dla relaksu ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. 59 year-old Help Desk Operator Gerianne Ashburne, hailing from Gaspe enjoys watching movies like Topsy-Turvy and Cooking. Took a trip to Fernando de Noronha and Atol das Rocas Reserves and drives a Envoy XUV. przegladaj tych gosciu

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...